Tak wyglądają polowania na dziki? Ogromna nieostrożność myśliwych
3 lutego 2020
Podczas polowania myśliwi nie zachowali podstawowych zasad bezpieczeństwa sanitarnego, stwarzając idealne warunki do rozprzestrzenienia się groźnego wirusa ASF. Następnie jeden postrzelił drugiego.
19 stycznia Koło Łowieckie Lis w obwodzie 473 prowadziło polowanie w miejscowości Lutkówka Druga w gminie Mszczonów, niedaleko Warszawy. Podczas prowadzonych działań jeden z myśliwych został postrzelony w łydkę.
Myśliwy postrzelił myśliwego
Jak poinformował PAP aspirant sztabowy Tomasz Adamczyk z Komendy Powiatowej Policji w Żyrardowie, postrzał miał miejsce w chwili, gdy myśliwi stali w linii, oczekując na naganiane w ich kierunku dziki. Z ustaleń policji wiadomo, że 43-latka postrzelił 48-latek.
- Podczas polowania padł strzał, jeden z myśliwych został postrzelony w łydkę. Jego życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo - zaznaczył Adamczyk. - Prowadzone postępowanie ma ustalić powód tego obrażenia oraz to, czy był to strzał niekontrolowany, rykoszet czy inny nieszczęśliwy wypadek - powiedział. Myśliwi zostali byli trzeźwi.
Dron ich upolował
O feralnym polowaniu jako pierwszy poinformował na swojej stronie Mazowiecki Ruch Antyłowiecki. Polowanie było zgłoszone jako sanitarne, zatem na jego teren jest wstęp wzbroniony. Obwód ten leży w strefie czerwonej ASF (afrykańskiego pomoru świń). Aktywiści zaznaczają, iż myśliwi nie zastosowali się do obowiązujących zasad.
- Zanim postrzelili swojego kolegę, zabili dwa dziki, które wywieźli do pobliskiej wioski. Na nieogrodzonym terenie wypatroszyli zwłoki, nie stosując przy tym żadnych zasad bioasekuracji. Patroszenie odbyło się na gołej ziemi i trawie. Wnętrzności zapakowane zostały do bagażnika samochodu a krwią ubrudzeni byli po same łokcie. Jak spostrzegli obserwującego ich drona, szybko założyli plandekę zakrywając zwłoki, ale nie byli w stanie zatrzeć wszystkich śladów. Pozostawione resztki oraz krew dostępna była dla okolicznych psów i kotów. Krew również pozostała w lesie. Powędrowała więc w świat na butach i oponach samochodów myśliwych oraz policjantów. Nikt nikogo i niczego nie zdezynfekował. Panowie rolnicy, wiecie już komu dziękować za ASF w swoich gospodarstwach? - napisali aktywiści.
Wbrew sztuce myśliwskiej?
Jak zarejestrował dron aktywistów, polowanie odbyło się w odległości niespełna 100 metrów od zabudowań, natomiast od ogrodzenia jednego z gospodarstw było tylko 10 metrów. Jak informuje Inspekcja Weterynaryjna, patroszenie pozyskanego dzika w terenie jest zabronione. Teren po odstrzelonym zwierzęciu należy dokładnie zdezynfekować. Zgodnie z informacją podaną w zgłoszeniu na stronie gminy, polowanie prowadził osobiście szef Koła Łowieckiego Lis Sławomir Wisławski, będący jednocześnie lekarzem weterynarii wyznaczonym przez Powiatowy Inspektorat Weterynarii do badania mięsa. - Żadnych informacji w tej sprawie nie udzielam. Prowadzone jest postępowanie. Jak się zakończy, to będzie wszystko jasne - powiedział nam Sławomir Wisławski.
(DB)