Straszydło przy Grzybowskiej. Nie można się tego pozbyć?
14 listopada 2014
Przy Grzybowskiej 37 stoi sobie opuszczona buda po warzywniaku. Od pięciu lat pusta. Nikt z przechodniów nie zwraca na nią najmniejszej uwagi, a okoliczni przedsiębiorcy ochoczo okleili ją kolorowymi płachtami reklamowymi. Prawdziwe oblicze: ruinę i grzyb widać dopiero od zaplecza.
Jej historię tak wspomina mieszkaniec tej okolicy: - Tę budkę postawiono na przełomie lat 70. i 80. poprzedniego stulecia. Pamiętam, że właścicielką była nieżyjąca już dzisiaj pani Kazimiera Gier, która miała dwóch pracowników. W latach 90. budkę z warzywami przejęli inni właściciele. Co jakiś czas do spółdzielni zgłasza się chętny do jej wynajęcia, a ta - jak na razie - odmawia. Nie protestuje jedynie, jak na budzie pojawiają się kolejne reklamy. Jakoś to funkcjonowało, ale ledwo i jakieś pięć lat temu splajtowało. Były nawet małe afery związane z tą budką stojącą bardzo blisko pomieszczenia, w którym siedzą pracownicy pilnujący strzeżonego parkingu. Wzywano tam niejednokrotnie policję, bo pod dachem budki gnieździli się menele. Wywalili płytę pilśniową, wstawili materac i sobie żyli. Zrobiono z tym porządek, otwór zabito gwoździami i jest spokój, ale buda stoi i źle wygląda. Oj, przydałoby się coś z tym w końcu zrobić - mówi pan Zbyszek, wieloletni mieszkaniec.
- Budka częściowo zajmuje działkę należącą do Zarządu Dróg Miejskich, a częściowo do Spółdzielni Mieszkaniowo-Budowlanej "Wolska Żelazna Brama" i tam trzeba szukać rozwiązania problemu - podpowiada Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka urzędu dzielnicy.
Okazuje się, że spółdzielnia od dawna jest zainteresowana usunięciem obiektu. Problem w tym, że nie można skontaktować się z ostatnią właścicielką, która przepadła bez wieści. - Budka należała do obywatelki Bułgarii. Lepiej nie wchodzić do środka, bo cholera wie, co tam jest. Może coś niebezpiecznego? - usłyszeliśmy w spółdzielni.
Co jakiś czas do spółdzielni zgłasza się chętny do jej wynajęcia, a ta - jak na razie - odmawia. Nie protestuje jedynie, jak na budzie pojawiają się kolejne reklamy. - Niech sobie przyklejają, skoro im to potrzebne. Myślimy o tym, by tej mało estetycznej budowli się pozbyć. W takim przypadku jednak koszt rozbiórki musiałby zostać rozłożony na naszych mieszkańców. A ci chętni nie są - kwituje przedstawiciel spółdzielni.
mac