Skandal w szpitalu
22 września 2003
Chorych psychicznie pacjentów okradał personel szpitala w Rybniku. To fakt niezaprzeczalny. Natomiast nie jest jeszcze pewne - i to bada prokuratura - czy od chorych wyłudzano także tzw. darowizny.
|
Łapówki rzecz normalna
Do tego, że za przyspieszenie przyjęcia na zabieg czy operację w wielu przypadkach trzeba zapłacić, właściwie wszyscy już przywykliśmy i choć budzi to sprzeciw, to dla ratowania zdrowia jesteśmy gotowi na wiele. Na razie nie widać, by zjawisko korupcji w przychodniach i szpitalach ograniczyły obowiązujące od 1 lipca br. przepisy, które pozwalają ścigać każdego lekarza, który weźmie łapówkę, zaś karze nie podlega osoba, która ją wręczyła. Miały zmienić sytuację z wcześniejszego okresu, gdy większość przypadków korupcyjnych przeciw lekarzom umarzano już w śledztwie, ponieważ poprzednio obowiązujące przepisy pozwalały ścigać z tego tytułu "osoby zaufania publicznego". Uznawano wobec tego, że szeregowy lekarz taką osobą nie jest, a więc można prowadzić dochodzenie przeciw skorumpowanym lekarzom pełniących obowiązki np. ordynatorom. Jak przewidywali zaraz po wejściu nowych przepisów w życie członkowie grupy ds. korupcji w służbie zdrowia działającej przy Fundacji im. Stefana Batorego, ustawa niewiele zmieniła, bowiem absurdalna jest wiara, że ktoś kto da łapówkę, by dostać się szybciej na operację, natychmiast złoży skargę na lekarza, który ją przyjął. Nie pomylili się. Nie słychać o przypadkach doniesień na lekarzy.Wśród złodziei
Po łapówkarstwie przyszła - jak widać - kolej na kradzieże. Najwyraźniej w rybnickim szpitalu uznano, że osoby chore psychicznie można bezkarnie pozbawiać ich własności, bo albo tego nie zauważą, albo nie będą umiały się poskarżyć. W szpitalu powstał skuteczny system ułatwiający proceder oparty o system tzw. wypisek. Przewlekle chorzy podpisywali upoważnienia, na podstawie których kasa szpitala ich renty i emerytury wpływające na szpitalne konto wypłacała pielęgniarkom. Ich obowiązkiem było przekazanie pieniędzy pacjentom. Jednak tak się nie działo. Jedna z pielęgniarek wpadła na pomysł, że można fałszować podpisy chorych, co też zrobiła i wzięła dla siebie 13 tys. zł, natomiast druga - 20 tys. złotych.Na tym przywłaszczanie pieniędzy chorych nie kończyło się. Wielu z pacjentów dokonywało poważnych darowizn dla szpitala. Jednorazowo przekazywali na potrzeby placówki nawet po kilka czy kilkanaście tysięcy złotych. Według prokuratury chorych po prostu wykorzystywano, ponieważ nie wiedzieli oni, jakie dokumenty podpisują.
W Państwowym Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku przyjmowania darowizn nie uważa się za naganne. Jak tłumaczyła główna księgowa, chorzy mają duże pieniądze, więc stać ich na darowizny. To zwraca koszty ich utrzymania, bo przecież żyją na koszt placówki, wszystko tam dostają - jedzenie, spanie, środki czystości. Ciekawe spojrzenie na sprawę.
Błędy lekarskie i leki
Ze strony lekarskiego personelu pacjentowi grozi nie tylko łapówkarstwo i okradanie, bywa, że ryzykuje on życie. O błędach lekarskich, w skutek których choremu albo zdecydowanie się pogorszyło, albo nawet stracił życie, jest od czasu do czasu głośno. Jednak wyegzekwowanie odszkodowania jest bardzo trudne. Lekarze są tak zamkniętym środowiskiem, że nie chcą potwierdzać ewidentnych uchybień swoich kolegów. Odsunięcia od wykonywania zawodu zdarzają się bardzo rzadko, bywa, że mimo takiego orzeczenia lekarze nadal pracują, tylko że... w innej miejscowości. Stowarzyszenie Pacjentów Primum Non Nocere, którym kieruje Artur Sandauer, od lat walczy o większą skuteczność w karaniu lekarzy winnych błędów. Jednak ta walka jest bardzo trudna.Miejmy nadzieję, że zakończony przed kilkoma dniami Nadzwyczajny VII Krajowy Zjazd Lekarzy przywołał lekarskie środowisko do porządku, uświadomił służebną rolę wobec pacjenta. Ważny dla każdego chorego jest przyjęty w znowelizowanym kodeksie etyki lekarskiej zapis, dotyczący relacji lekarzy z przemysłem farmaceutycznym. Powinien ograniczyć m.in. przepisywanie droższych leków, choć są równie skuteczne tańsze, bo w zamian za przepisywanie droższego lekarz od firmy dostaje określone profity - na przykład wyjeżdża na bardzo atrakcyjną zagraniczną wycieczkę.
Co boli pacjentów?
Krystyna Barbara Kozłowska, dyrektorka Biura Praw Pacjenta, działającego od stycznia tego roku przy Ministrze Zdrowia, alarmuje, że codziennie wpływa do biura wiele zgłoszeń a obraz, jaki się rysuje, nie napawa optymizmem. Zgłoszenia dotyczą uchybień w zakresie przestrzegania praw pacjenta takich jak niekompetencja lekarzy, nieodpowiednie warunki higieniczne w szpitalach, zakażenia, nieuzasadnione pobieranie opłat za leczenie, bałagan w placówkach służby zdrowia.Minister zdrowia Leszek Sikorski jest przekonany, że sytuacja w ochronie zdrowia znacznie się poprawi po przeprowadzeniu szykowanych przez rząd zmian, które pozwolą placówkom zdrowia na takie przekształcenie się, że staną się konkurencyjne na rynku, będą musiały walczyć o pacjenta. Zmiany mają się rozpocząć 1 stycznia 2004 roku i potrwać dwa lata.
Katarzyna Motylińska