Pierwszy stopień do piekła - przysłowie tak określa ciekawość. Tomek z Woli już ten stopień pokonał.
Tuż po 11.00 oficer dyżurny wolskiej policji otrzymał zgłoszenie o rozpyleniu drażniącej substancji na terenie jednej z wolskich szkół. Służby ratownicze przybyły błyskawicznie - w końcu nie wiadomo, czy to aby nie sarin, który zdziesiątkował ludzi w tokijskim metrze - a na miejscu okazało się, że to tylko gaz pieprzowy, który co prawda drapie w gardle i piecze w oczy, ale poważniejszych szkód zdrowotnych nie robi. Ponieważ jednak niebezpieczeństwo zaistniało, trzeba było znaleźć dowcipnisia. I znaleziono - gaz w szkole rozpylił czternastoletni Tomek. Z rozbrajającą szczerością przyznał, że psikał gazem na korytarzu, bo chciał zobaczyć, jak koledzy i koleżanki uciekają.
Teraz w ramach dodatkowej atrakcji zobaczy, jak wygląda sąd od strony oskarżonego, bo policjanci postawili mu zarzut narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
Tomku drogi - Fulik szczerze Ci współczuje. A jeśli chcesz jeszcze raz zobaczyć, jak uciekają koledzy i koleżanki, rozpylaj jakiś dezodorant produkcji rosyjskiej. Też śmierdzi, a pod paragraf nie podlega.
TW Fulik
na podstawie informacji policji