Trzeba być wyjątkowym złośliwcem, żeby dziecku zabierać lizaka. Jeszcze większą szują, żeby dziecko okraść. A tego właśnie się dopuścił kucharz w jednym z jabłonowskich przedszkoli.
REKLAMA
Mateusz W. odbywał praktyki w przedszkolnej kuchni. Czas między siekaniem marchewek a obieraniem ziemniaków umilał sobie poznawaniem otoczenia. Jego uwagi nie zaprzątały jednak malunki przedszkolaków, tylko rzeczy dużo bardziej materialne. Zauważył bowiem, że na biurku przy szatni leży, oprócz książek i zeszytów, nowy telefon komórkowy, zostawiony tam przez syna pracownicy przedszkola. Chłopiec przyszedł do mamy, by wspólnie odrobić z nią lekcje. Komórka była prezentem od rodziców, zostawił ją na biurku tylko na chwilę - i właśnie tę chwilę wykorzystał dwudziestolatek.
Policjanci od początku podejrzewali praktykanta kuchennego, który wzięty na spytki przyznał się do kradzieży. Teraz będzie mógł praktykować w więziennej kuchni. Biorąc pod uwagę, że za złodziejstwo grozi nawet pięć lat, to i tytuł magistra chochli może zdobyć...