Choć Burt Reynolds skutecznie zwiewał przedstawicielom prawa w dwóch częściach świetnej komedii, to Marcin L. jego wyczynów nie powtórzył, choć bardzo się starał...
Podczas akcji "Trzeźwy poranek" w Nieporęcie (wójt jest teraz czujny, raczej się drugi raz nie uda - przyp. Fulik) policjanci postanowili zatrzymać do kontroli volvo. Kierowca podjechał w stronę radiowozu, ale gdy ujrzał w rękach mundurowego alkomat, wcisnął gaz do dechy, niegroźnie potrącając jednego policjanta, a drugiego próbując przejechać. Mundurowi ruszyli w pogoń. Do akcji dołączyły się inne załogi i w efekcie każdy, kto przed szóstą był w okolicach drogi nr 633, mógł oglądać regularny amerykański film akcji na żywo i w kolorze: przejazdy na czerwonym, brawurowe wyprzedzanie, nadmierna prędkość (pościg przy dozwolonych 50 km/h? Jak to by słabo wyglądało?), znaki drogowe migające w bocznych szybach... Wozy stróżów prawa dopadły lokalnego Mad Maxa (choć ten akurat był policjantem, ale o szaleństwo tu chodzi) przed rondami w Rembelszczyźnie, a w drodze na komisariat 31-latek usiłował jeszcze załagodzić sprawę tysiącem złotych. Nie pomogło. Alkomat bezstronnie wykazał dwa promile.
Na dodatek Marcin L. był już karany za jazdę po pijaku. Teraz grozi mu osiem lat za kratkami.
TW Fulik
na podstawie informacji policji