Niebezpieczne przejście przez tory. "Przeciągają rowery pod szlabanami"
8 listopada 2016
Są leniwe przejazdy kolejowe, my w Legionowie mamy swoje leniwe przejście.
Tłumek się niecierpliwi...
Parę minut po godzinie 14. przejście się zamyka. Po czterech minutach przejeżdża pociąg w kierunku Legionowa. Mija następnych kilka minut i pojawia się pociąg w przeciwnym kierunku. W międzyczasie gromadzi się po obu stronach pokaźna grupka pieszych i rowerzystów. Czekają. Przejście nadal zamknięte. Mijają kolejne cztery minuty. Pojawia się następny pociąg. Po następnych trzech przelatuje Pendolino w kierunku Gdyni. Kolejka rośnie. Przejazd nadal zamknięty. Widocznie ma przejechać następny pociąg, ale jakoś nie przejeżdża. Tłumek się niecierpliwi. W końcu pociąg się nie pojawił, za to po siedmiu minutach szlaban się podniósł... Aż słychać westchnienie ulgi. Przedwczesne, bo jeszcze nie zdążył się dobrze podnieść, gdy znów zaczął opadać. Ludzie biegiem przebiegają z jednej strony na drugą. Nie wszyscy zdążyli. Przeciągają rowery pod szlabanami.
Kolejarze ostrzegają
Przejazd był zamknięty w sumie przez siedemnaście minut. Pomijając sam fakt długiego oczekiwania - które czasem trudno zrozumieć, bo przerwy między przejazdami pociągów są na tyle długie, że szlaban można by podnieść i opuścić - to przejście robi się niebezpieczne. Bo nie wszyscy karnie czekają, klnąc na czym świat stoi. Niektórzy przechodzą przed szlabany i przebiegają przez tory. Kolejarze tłumaczą, że długie przerwy między przejazdem pociągu a otwarciem szlabanu wynikają z przepisów.
- Poza tym zwiększył się ruch pociągów na tej trasie, więc przejazd coraz częściej jest zamknięty. Nie mamy na to żadnego wpływu - tłumaczy Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK. Mówi, że kolej póki co likwidacji przejścia nie planuje, choć narzekają na nie także maszyniści. Tych, którym nie chce się czekać, ostrzega: - Pociągi obecnie jeżdżą tak szybko i tak cicho, że rzeczywiście możemy je zobaczyć w ostatniej chwili. Oby nie doszło do tragedii...
(wk)