Tara Duncan w pułapce Magistra
tytuł oryg.: | Tara Duncan dans le piege de Magister |
autor: | Sophie Audouin Mamikonian |
przekład: | Marta Olszewska |
wydawnictwo: | W.A.B |
wydanie: | I, Warszawa |
data: | 15 lutego 2012 |
forma: | książka, okładka twarda z obwolutą |
wymiary: | 135 × 202 mm |
liczba stron: | 536 |
ISBN: | 978-83-7747524-9 |
Tara'tylanhnem T'al Brami Ab Santa Ab Maru T'al Duncan (w skrócie Tara Duncan) to nastoletnia czarodziejka, spadkobierczyni potężnego cesarstwa Omois w TamtymŚwiecie. Jeszcze niedawno żyła sobie spokojnie na Ziemi, nic nie wiedząc o swoich niezwykłych umiejętnościach i pochodzeniu. Wszystko zmieniło się w dniu, w którym omal nie została porwana przez tajemniczego człowieka w masce... Od tej pory Magister stał się śmiertelnym wrogiem Tary, zastawiającym kolejne pułapki i tym niebezpieczniejszym, że szaleńczo zakochanym w jej matce. W pierwszym tomie przygód młoda czarodziejka udaje się z pokojową misją do Kraslavii - państwa wampirów, aby uzdrowić wampirzycę zarażoną ludzką krwią. Niespodziewanie na Tarę napadają trolle, które wszak powinny być uprzedzone o jej podróży przez ich terytorium. Co gorsza, dziewczyna nagle traci swą moc...
Fenomen branży wydawniczej!
,,Le Figaro"
Harry Potter zdetronizowany przez królową!
,,Paris Match"
2. str. 82
Robin, jak wszystkie elfy, miał niezwykle rozwinięty zmysł słuchu. Więc nastawił ucha, eliminując gwar pijaków, żeby skoncentrować się na interesującej go rozmowie.
- Mój kapitan chciałby ci zaproponować kontrakt, ogrze - szepnął porucznik. - Zaprasza cię do stołu, żeby to przedyskutować.
Ogr wstał. Przerastał elfa o trzy głowy. Następnie, bez słowa, ruszył w stronę CzarnejKrwi. Gdy szedł, pozostali klienci rozstępowali się szybko, robiąc mu przejście. Wreszcie stanął przed trytonem.
- Ja Krr'al. Ty mieć kontrakt? - wymamrotał. - Ile, dlaczego?
Trytona nie zbił z tropu agresywny ton ogra.
- Oby zaczerwieniło się twoje drzewo, pół-ogrze Krr'alu - powitał go uprzejmie.
- Twoje morze spokojne, wolna rybo - odparł ogr, siadając. - Więc?
- To standardowa umowa - wyjaśnił spokojnie CzarnaKrew, otwierając szeroko swoje szarozielone oczy o złotawej źrenicy. - Jeden złoty kretymut tygodniowo i połowa łupu do podziału pomiędzy marynarzy. Twoja rodzina zostanie powiadomiona, jeśli zginiesz. I opłacam twój pogrzeb - zwapnienie lub zatopienie, w zależności od twojej woli. Pracujesz dla mnie przez rok. Po tym okresie możesz się zwinąć z całym łupem, jeśli jeszcze będziesz żywy. Drugi kontrakt podpisujemy na trzy lata.
Robin nieomal gwizdnął. Umowa była smakowita. Rzadko kiedy zwykły marynarz mógł zgarniać tak dużą część łupu. Nawet jeśli jest pół-ogrem. Tryton musiał naprawdę potrzebować załogi.
Ale nawet jeśli ogr był wygłodniały, to nie był głupi.
- Łup? - zdziwił się.
- Tak - potwierdził zdecydowanie kapitan. - Łup. Nie zadajesz pytań, ja też ich nie stawiam. I wszyscy są zadowoleni.
- Ty pirat? - drążył ogr.
- Ja człowiek interesu - odparł tryton, odsłaniając czarne ostre zęby. - Więc jak? Wchodzisz w to?
- Plus mięso sześć kilo dziennie i ja pracuję dla ciebie - odparł org.
Tryton spojrzał na niego i uśmiechnął się.
- Przybij - rzekł, spluwając na dłoń z błoną między palcami. - Umowa stoi.
Ogr splunął siarczyście w swoją ogromną dłoń, którą tryton uścisnął, nie mrugnąwszy nawet okiem.
Jeden z ludzi podał mu kartkę papieru, na której CzarnaKrew dodał klauzulę na temat mięsa, po czym obydwaj złożyli swoje podpisy.
- Wchodzisz na pokład jutro o szóstej rano - oświadczył CzarnaKrew, dyskretnie wycierając zaślinioną dłoń. - Mój statek stoi przycumowany przy nadbrzeżu numer pięć. Nie pomylisz się. Nazywa się ,,Czarna Zemsta".
- Krr'al znajdzie. Krr'al się stawi.
Odwrócił się na pięcie i beknął głośno z zadowoleniem, w chwili gdy jeden z gości zapalał akurat fajkę. Nastąpiło wielkie buuuuum! A głowa nieszczęsnego palacza stanęła w płomieniach. Jego towarzysz wylał mu na nią kufel blepiwa i ugasił pożar.
- Upsss... przepraszam - wymamrotał ogr.
Wyszedł z gospody, gdy tymczasem przemoczony piwem mężczyzna wciąż jeszcze mrugał czarnymi od sadzy oczami i spoglądał podejrzliwie na swoją fajkę.
Doskonale. Robin znał już nazwę statku. ,,Czarna Zemsta". Nieliczni marynarze, którzy przeżyli napaść pirackiego statku, opisywali jego wygląd, nigdy jednak nie umieli podać jego nazwy. Prawdopodobnie podczas ataku zasłaniała ją magia. Podobnie też i opisy samego trytona były bardzo ogólnikowe. Tylko dzięki żmudnemu śledztwu służbom Omois udało się wskazać na CzarnąKrew, jako na prawdopodobnego podejrzanego. Ale tylko ,,prawdopodobnego", co nie znaczy ,,pewnego". Rabin i V'ala muszą to dopiero udowodnić.
Robin rozmyślał przez chwilę o nazwie statku. A więc tryton miał jakąś zemstę do zrealizowania? Na kim i dlaczego? Ciekawe. Wszystko w kapitanie było osobliwe.
Nagle dostrzegł na szyi kapitana małą złotą plamkę i podskoczył. Na wszystkie piekła otchłani, jakim cudem tryton znalazł się w niewoli w kopalniach soli Salterenian? I jakim cudem przeżył? Najwyraźniej został zakażony przez złotego t'sila. Tymczasem nie istniało na tę chorobę żadne antidotum.
Poza śmiercią.
T'sil, robak z pustyni Salterens, paraliżuje swoją ofiarę, by następnie ukryć się w jej ciele. Zazwyczaj przedostaje się do środka w okolicy szyi. Przebija główną tętnicę i składa natychmiast jajeczka w całym ciele ofiary. Gdy tylko to nastąpi, po kilku minutach robak rozpuszcza się. Paraliż powoli mija, a jajeczka czekają. Aktywują się mniej więcej po stu godzinach. Zmieniają się wówczas w robaki ryjące, zjadające ciało gospodarza, i cały cykl się powtarza. Pierwszy sposób, aby uciec przed t'silami, to użycie antidotum. Przenikając do systemu krwionośnego z żołądka, środek ten atakował i niszczył jajeczka, dlatego należało zażyć go nie później niż dwie godziny przed wykluciem się robaków. Jednak antidotum to nie sprawdzało się w wypadku t'silów złocistych, na których pozbycie się istniała tylko jedna rada: nosiciel musiał umrzeć. Gdy serce przestaje bić, jajeczka nie są w stanie przeżyć bez tlenu we krwi i natychmiast giną.
Myśliwi Solni z Salterens - wielkie białe dwunożne koty o żółtych kłach - używają t'silów do zarażania i kontrolowania niewolników. Tylko oni, albo w każdym razie niemal wyłącznie oni, posiadają antidotum.
Tara i Robin nie przepadali za Salterenianami.
Reszta TamtegoŚwiata zresztą też nie.
Robin przyjrzał się trytonowi, coraz bardziej zaciekawiony. Tak, teraz był już pewien. Jeśli tatuaże były tak liczne, musiały mieć na celu ukrycie śladów po biczu.
Na sąsiedniej półce
-
[ książka, e-book ]Stara baśńJózef Ignacy Kraszewski
-
[ książka, audiobook, e-book ]KobietyCharles Bukowski
-
[ książka ]Babie latoMarta Dzido
-
[ książka ]Gniazdo sierotEwelina Miśkiewicz
-
[ książka ]Blady ogieńVladimir Nabokov
-
[ książka ]Suplementy siostry FloryStanisław Syc
-
[ książka ]Ja Ciebie teżMichalina Kowolik
-
[ książka ]Duchy minionych lat. Tom 4: Zimowy senJoanna Jax
-
[ książka ]Prawie siostryCloe Korman
-
[ książka, e-book ]Ewangelia Nowego ŚwiataMaryse Conde
-
[ książka ]MartaEla Downarowicz
-
[ książka ]Pineapple StreetJenny Jackson
LINKI SPONSOROWANE