REKLAMA

Łapiąc oddech

tytuł oryg.: Mouthful of Air
autor: Amy Koppelman
przekład: Barbara Spólna
wydawnictwo: Replika
wydanie: Poznań
data: 20 września 2022
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 240
ISBN: 978-83-6729547-5

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka  2022.09.20

CZY MAJĄC WSZYSTKO, MOŻNA BYĆ NIESZCZĘŚLIWYM?

Julie Davis ledwie zdołano odratować, kiedy próbowała popełnić samobójstwo. Wkrótce ma urodzić syna. Zdeterminowana, by prowadzić ,,normalne" życie, stara się być silna i cieszyć ze wszystkiego, co ma. A patrząc z boku, można odnieść wrażenie, że ma wszystko - kochającego męża, pieniądze, mieszkanie na Upper West Side. Jednak pod tą powłoką idealności kryje się paraliżujące poczucie wstydu i lęki. Emocjonalne demony nie odpuszczają, pogłębiając coraz gorsze samopoczucie młodej kobiety.

W trakcie niekończących się zmagań z chorobą, Julie ponownie zachodzi w ciążę i musi odstawić leki, dzięki którym jest w stanie normalnie funkcjonować.

Łapiąc oddech to historia, która w przejmujący sposób pokazuje, że bólu depresji nie są w stanie uśmierzyć dobra materialne ani ,,dobre rady" ludzi, którzy nie mają pojęcia, na czym polega ta choroba. Każda karta tej opowieści wydobywa na światło dzienne złożoność i kruchość ludzkiej psychiki.

Na podstawie książki powstał film pod tym samym tytułem z Amandą Seyfried w roli głównej.

Niezwykle przekonująca historia. Już nigdy więcej nie przejdziesz na ulicy obok młodej mamy, nie zastanawiając się, co kryje się za jej pełną uśmiechu twarzą.

,,The New York Observer"

Fragment

JEDEN

Postronnemu obserwatorowi mogłaby wydać się teraz po prostu jeszcze jedną młodą, dość wysoką, atrakcyjną dziewczyną w podszytym futrem skórzanym płaszczu, idącą przez Broadway. Mała torba z zakupami wisi na jej lewym nadgarstku, ciemne okulary przeciwsłoneczne i oliwkowa czapka z daszkiem osłaniają twarz. Oto idzie Broadwayem, popychając dziecięcy wózek, skręcając w lewo w Amsterdam Avenue.

Julie żyje. Każdy oddech w zimnym powietrzu tego grudniowego dnia jest tego dowodem. Kładzie przy wózku torbę z importowanymi brzoskwiniami, zakrywa wełnianym kocykiem podbródek dziecka. Jej synek śpi ze smoczkiem w ustach. Jutro ma pierwsze urodziny i na śniadanie dostanie brzoskwinie. Purée z brzoskwiń. Jest koniec roku 1997 i dwudziestopięcioletnia Julie Davis uśmiecha się do każdej z tych myśli, wdzięczna za to, że jest gospodynią domową.

Julie idzie spiesznie w górę Siedemdziesiątej Siódmej Ulicy. Dlaczego, pyta sama siebie, zawsze zapominam o tej górce? Żadna inna ulica nie jest tak stroma jak Siedemdziesiąta Siódma. Bierze haust powietrza, trzyma, wypuszcza. To coś, czego nauczyła się w szpitalu. Jeśli chce być żoną dla Ethana i matką dla Teddy'ego, musi pozwolić sobie na oddech.

- Już bisko - mamrocze. Wreszcie widać zadaszenie przed budynkiem, gdzie mieszka. Stara się wrócić, zanim Raymond rozpocznie pracę. Radzi sobie w konfrontacjach z innymi ludźmi, ale Raymond stanowi wyzwanie.

Julie jest w stanie wyobrazić sobie plastikową maskę tlenową na swojej twarzy i okropną niepewność w oczach windziarza. Poza ciemnością nie pamięta za wiele z tamtego dnia.

- Raymond znowu pytał, jak się masz - powiedział jej Ethan przedwczoraj, wieczorem, kiedy myła zęby. - Pyta, czy może przyjść cię odwiedzić.

- Nie jestem gotowa. - Julie zaskoczył niemiły ton własnego głosu. - Przepraszam, Ethan, ja po prostu... - ale mąż zdążył już wrócić do oglądania telewizji. Spojrzała na siebie w lustrze, na ściągniętą twarz, wodniste oczy.

- Cholera.

Odkładając szczoteczkę do pojemnika, zastanawiała się -ile zarabia Raymond? Tata, Ethan, Teddy, Raymond - ilu ludziom złamała życie?

Przebaczenie. To kolejna rzecz, którą podkreślali w szpitalu. Jeśli chce wydobrzeć, musi nauczyć się przebaczać samej sobie. Myśli o tym, o pragnieniu wyzdrowienia, gdy zapala się zielone światło i przechodzi przez Columbus Avenue. Na patio nie ma krzeseł Izabeli, przykrytych deskami na zimę. Pokryta szronem markiza kawiarenki ze stoicyzmem przypomina każdemu jeżdżącemu na rolkach czy pijącemu kawę na West Sidzie, że kiedyś przyjdzie wiosna.

Julie wystawia język. Czuje smak śniegu w powietrzu. Jego słodycz przypomina rozpuszczoną watę cukrową. Śnieg. Zastanawia się, jak wygląda park pokryty śniegiem i obwinia o to, że przed tym wszystkim nie pofatygowała się sprawdzić. Powstrzymuje się; już wystarczy, wystarczy żalu. W końcu pcha wózek z synem w dół ulicy. Jest z nią faktycznie coraz lepiej.

Julie stara się doceniać wszystko przed sobą: to drzewo, tamten przejeżdżający samochód, sprzedawcę precli na rogu. Dostała z jakiegoś powodu drugą szansę. Tej zimy ona i Ethan będą spacerowali nad stawem, może nawet pójdą na lodowisko. Ojciec weźmie Teddy'ego na barana, jej syn będzie machał rękami, tworzył wspomnienia.

,,Tak". Julie uśmiecha się na myśl o swojej małej rodzinie. ,,Znowu jest czas na to wszystko".

Ale nie jest ślepa. Zauważa spojrzenia ludzi, szepty, ale to nic. Po prostu będzie robiła swoje, zażartuje, gdy sytuacja stanie się niezręczna:

- Powinniście zobaczyć wszystkie kartki z wyrazami współczucia, które dostał Ethan. Przynajmniej następnym razem będzie wiedział, ilu może się spodziewać.

Trudnow to uwierzyć, ale ludzie się z tego śmieją. Ludzie, jak dowiedziała się Julie, lubią śmierć w małych porcjach, między garścią złotych myśli i kęsem łososia z kaparami. Są gotowi do gestu, kartki, ,,zadzwoń, jeśli mnie potrzebujesz". Ale, ogólnie rzecz biorąc, ludzie nie chcą znać przyczyn. Przyczyny mają przecież swoje konsekwencje.

Nawet Ethan zachowuje swoje myśli dla siebie. Czy to ze strachu? Kto wie, może ze względu na dobre wychowanie. Dorastał w domu, gdzie mężczyzna i kobieta po zawarciu związku małżeńskiego nie zadają pytań. Gdzie kłótnie, jeśli jakiekolwiek nawet się zdarzają, pozostają za zamkniętymi drzwiami. Jego matka i ojciec świętowali swoją ostatnią rocznicę na wielkim statku wycieczkowym płynącym na Alaskę. Konfetti, niekończący się krem karmelowy. To prawdopodobnie lepiej, że nie pytał. Jak facet, który pochodzi z takich sfer, nawet tak inteligentny, jak Ethan, ma zrozumieć, ,,czemu"?

Dlaczego? Julie wie, dlaczego. Rozmawiała o tym dzisiaj z doktorem Edelmanem i, tak jak jej obiecywał, kiedy wypowiedziała te słowa, nie stało się nic szczególnego. Popłakała się, wytarła oczy i było po wszystkim.

Lekarstwo, które bierze, jest naprawdę cudem. Czuje się już o wiele silniejsza. Kto wie, może pewnego dnia będzie na tyle silna, by wyjaśnić to Ethanowi. Czemu? Bo na ciebie nie zasługuję, nie zasługuję na dziecko, które mamy, ani na życie, które mi dałeś.

Patrzy na swoje ręce na wózku. Jej przedramiona napiętnowane nierównymi, różowymi bliznami, które obezwładniają. Uczy się je pokazywać.

Przy każdym uścisku dłoni pokazuje, że chciała umrzeć.

,,Przynajmniej - myślała w tamtym momencie, tuż przed przyciśnięciem ostrza do skóry - przynajmniej nie będę już więcej kłamać".

I to prawda. Nie jest już kolejną śliczną kłamczuchą, czyż nie?

Czyż nie?

Julie odsłania budę wózka. Teddy jest taki piękny, taki - Ciało matki to nie kryjówka dla grzesznika. Podnosi brodę ku niebu.

- Pieprz się! - chce krzyknąć, ale tego nie robi.

Zamiast tego przeczekuje; łzy mijają. Potem robi około dziesięciu kroków, które dzielą ją od wejścia.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy