Dwuletni Gabryś nie żyje. Sepsa czy błąd w sztuce lekarskiej?
2 lutego 2017
Warszawska Prokuratura Regionalna wyjaśnia, jak doszło do śmierci dwuletniego Gabrysia z Serocka, który w niedzielę 22 stycznia z bólem brzucha trafił do gabinetu dyżurnego lekarza pediatry w przychodni w Legionowie. W środowisku lekarzy mówi się o możliwej sepsie, jednak prokuratura nie wyklucza nieumyślnego spowodowania śmierci malca, a nawet błędu w sztuce lekarskiej.
Czy można było uniknąć tej tragedii? Czy doszło do zaniedbań i narażenia życia małego pacjenta, który ostatecznie zmarł? Czy doszło do błędu w sztuce lekarskiej? Na te i wiele innych pytań muszą teraz odpowiedzieć śledczy, którzy zabezpieczyli dokumentację medyczną chłopca i przesłuchują świadków.
Chłopcu przepisano czopki
Dwuletni Gabryś był zdrowym i energicznym dzieckiem. Kiedy w niedzielę 22 stycznia malec trafił z bólem brzucha do gabinetu dyżurnego lekarza pediatry w Nocnej i Świątecznej Opiece w przychodni "na górce" w Legionowie, wydawało się, że zostanie mu udzielona skuteczna pomoc. Jednak to, co przed kamerami telewizyjnymi opowiadała zrozpaczona matka chłopca, pozostawia wiele wątpliwości w tej sprawie. - Nie przypominam sobie, żeby lekarka przeprowadziła ze mną jakikolwiek wywiad. Powiedziała, że syn ma zaczerwienione gardło, wypisała nam zwykłe leki przeciwgorączkowe. Powiedziałam, że boli go przecież brzuszek, więc tabletki zmieniła na czopki - powiedziała dla NowaTV Pani Małgorzata, matka Gabrysia. Wizyta w przychodni niewiele pomogła. Stan chłopca pogorszył się i zaczął wymiotować.
Podwójny przyjazd karetki
O 17.30 matka dziecka wezwała pogotowie. Ratownik medyczny nie zalecił hospitalizacji. - Byłam przygotowana, że pojadę do szpitala. Wiadomo, że żadna matka nie chce być w szpitalu, bo to zło konieczne. Ale lekarz nie powiedział "no to jedziemy", tylko zalecił "kontrolować". Brzuszka w ogóle nie sprawdził - relacjonowała pani Małgorzata. Po upływie godziny stan chłopca drastycznie pogorszył się. Gabryś zaczął tracić przytomność, a matka znów wezwała karetkę. - Wybiegła, zaczęła krzyczeć, że dziecko nie oddycha. Przyjechało pogotowie - opowiada jedna z sąsiadek. Pogotowie faktycznie przyjechało i - jak relacjonuje matka - tym razem ratownicy działali błyskawicznie i z pełnym zaangażowaniem. Około półtoragodzinna reanimacja malca jednak nic nie dała. Gabryś zmarł. Początkowo śledztwo prowadziła legionowska prokuratura, jednak z uwagi na fakt, że mamy do czynienia z podejrzeniem o błąd w sztuce lekarskiej, akta sprawy przekazano do Prokuratury Rejonowej w Warszawie, która z urzędu zajmuje się tego typu sprawami.
Prokuratura bada sprawę
- Prokuratura Regionalna w Warszawie dysponuje wstępnymi wynikami sekcji zwłok małoletniego pokrzywdzonego przekazanymi przez Zakład Medycyny Sądowej w Warszawie, podającymi przyczynę zgonu, jednak z uwagi na obowiązującą tajemnicę śledztwa i gromadzone dowody, informacje w tym zakresie nie mogą być ujawniane środkom masowego przekazu - mówi Agnieszka Zabłocka - Konopka, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Choć nie ujawniono wyników sekcji zwłok, spekulacji nie brakuje. - Wydaje się, że przyczyną śmierci była posocznica, czyli sepsa - powiedział w jednej z audycji telewizyjnej doktor Michał Sutkowski z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.
Dyrekcja przychodni "na górce" w Legionowie zapewnia, że dołoży wszelkich starań w dokładne wyjaśnienie sprawy. Nie podaje jednak żadnych nowych informacji, ani nie rozwiewa wątpliwości. - Dziecko zostało przyjęte przez dyżurnego lekarza pediatrę w NiŚOZ, odbyła się konsultacja, po poradzie dziecko wróciło do domu. Po pewnym czasie rodzic dziecka wezwał pogotowie ratunkowe, gdzie oceniono stan pacjenta, dziecko nie wymagało hospitalizacji, następnie rodzice panowanie wezwali pogotowie ratunkowe, zespół specjalistyczny na miejscu podjął czynności ratunkowe, niestety lekarz stwierdził zagon, zespół wezwał policję - mówi Dorota Glinicka, Prezes Zarządu ZOZ "Legionowo".
Dariusz Burczyński