REKLAMA

Echa niewierności

autor: Edyta Świętek
wydawnictwo: Replika
seria: Grzechy młodości
wydanie: Poznań
data: 29 października 2019
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 448
ISBN: 978-83-6621781-2

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2019.10.29

FASYCYNUJĄCA,PEŁNA EMOCJI, MIOŚCI I DRAMATÓW HISTORIA POLSKIEJ RODZINY

Jest rok 1971, w Polsce trwa ,,epoka Gierka", na półkach jest więcej towarów, a bydgoszczanie z nadzieją patrzą w przyszłość.

Seniorzy rodu Trzeciaków, Franciszka i Leon, nieustająco martwią się o swoje dorosłe dzieci: Tymoteusza, który nie potrafi być dobrym mężem i doprowadza swoją żonę Elżbietę do próby samobójczej, pracującego w Milicji Obywatelskiej Kazimierza oraz Agatę, która mimo że jest mężatką, romansuje z esbekiem. Jednak najwięcej trosk przysparza im najmłodszy syn, Eugeniusz. Gdy zostaje aresztowany za działalność opozycyjną i trafia do więzienia rodzeństwo robi wszystko, żeby go stamtąd wyciągnąć. Czy im się to uda?

................................................................................

Edyta Świętek kontynuuje opowieść o wielopokoleniowej rodzinie, w której bohaterami są nie tylko matki, babki, ojcowie, bracia, siostry, kochankowie... Ważną bohaterką jest Bydgoszcz, a w niej miejsca, na wspomnienie których kręci się łezka w oku i takie, o których istnieniu wygodniej byłoby zapomnieć. Poznając niełatwe losy Trzeciaków, ma się ochotę wyjść na ulice i z książką w ręku na nowo poznawać miejskie zakamarki. To gdzieś tu muszą czaić się zazdrość, rozpacz, radość, miłość, lęk, nadzieja. Między brzegiem jednej rzeki, a nabrzeżem drugiej odbijają się też echa niewierności. Polecam!

Dorota Witt, dziennikarka

Express Bydgoski

Edyta Świętek jest mistrzynią sag rodzinnych osadzonych w realiach PRL-u. Po rewelacyjnym Spacerze Aleją Róż powraca z równie wciągającą serią Grzechy młodości. Obowiązkowa lektura dla miłośników gatunku!

Magdalena Majcher, pisarka

Fragment

PROLOG

Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj

Kiedyś te kamienie drgną

I polecą jak lawina

Przez noc, przez noc, przez noc1

1 Fragment tekstu piosenki Psalm stojących w kolejce z repertuaru Krystyny Prońko. Słowa: Ernest Bryll, muzyka: Wojciech Trzciński.

Korale

- Nie znoszę czarnego koloru - westchnęła Justyna.

Żarówka w przedpokoju dawała słabe światło, lecz mimo wszystko wystarczyła do oświetlenia lustra, przed którym stała kobieta. Odbicie uka­zywało szczupłą postać odzianą w prostą sukien­kę pożyczoną od Agaty. Odzież wisiała na niej jak na kołku.

Justyna zdawała sobie sprawę, że wygląda ża­łośnie: blada, chuda, ze zmatowiałymi włosami. A przecież Eugeniusz tak lubił jej miękkie, zdrowo lśniące pasma. Często okręcał je sobie na palcu.

Kiedy tak bardzo się zaniedbałam? - pomyślała z głębokim smutkiem.

Jeszcze raz spojrzała krytycznie na odbicie. Stwierdziła, że musi jakoś przełamać ponury wi­zerunek. Może koralami? Już po chwili trzymała w dłoni sznurek czarnych, lekko opalizujących pa­ciorków. Nie był długi, więc by je włożyć na szy­ję, musiała rozpiąć i zapiąć mały zatrzask. Robi­ła to po omacku, wyrywając sobie przy tym kilka włosów. Syknęła, gdyż wszystkie bodźce odbierała ze zdwojoną intensywnością. Jej dłonie drżały ze zdenerwowania. W końcu zdołała ozdobić szyję.

Niewielkie kuleczki delikatnie połyskiwały na tle czarnej bluzki.

Nadal nie była zadowolona z efektu.

Wyglądam koszmarnie - stwierdziła, odwracając wzrok od ozdobnego trema.

Korale ją dusiły. Kiedy je zapinała, sprawiały wrażenie dość luźnych, zwisały poniżej obojczy­ków. Teraz jednak czuła zadziwiające dławienie w gardle. Wsunęła dłoń pomiędzy sznur a wgłę­bienie przy tchawicy. Ozdoba wrzynała się w jej ciało, jakby ktoś ciągnął za nią z tyłu. Justyna od­nosiła wrażenie, że za moment jej płucom zabrak­nie powietrza.

Chciała zerwać paciorki, lecz połączone były mocną, stalową nicią.

Zaraz umrę! - jęczała w duchu. Choć kobietę okrywał zimny, nieprzyjemny pot, czuła się, jakby wewnątrz niej gorzał ogień. Wydobyła ostatni pisk z krtani.

Nagle ocknęła się w pozycji siedzącej. W mro­ku nocy dostrzegła zarysy dobrze znanego wnętrza. Była w łóżku. Słyszała równomierny oddech śpią­cego obok Eugeniusza.

- Dobry Boże... To tylko sen. Tylko sen - ode­tchnęła z ulgą, choć ciągle jeszcze dygotała ze strachu.

Przypomniała sobie słowa, które czasami sły­szała z ust cioci Heleny:

- Sen mara, Bóg wiara.

Kilkakrotnie powtórzyła je w myślach, lecz nie­pokój dławiący gardło nie przeminął.

Woda w Brdzie była zimna i zanieczyszczo­na, śmierdziała chemikaliami. Elżbieta, wpadając w mętną toń, odruchowo wstrzymała oddech. Pod­świadomość walczyła ze świadomością. Instynkt samozachowawczy z chęcią autodestrukcji.

Kobieta zaczęła rozpaczliwie się szamotać. Jed­nak ręka, wynurzona ponad ciemną powierzchnię wody, daremnie poszukiwała jakiegoś punktu za­czepienia. Trzeciakowa nie potrafiła pływać, a mo­kre ubranie, choć niezbyt ciężkie, ciągnęło ją w dół.

Boże ratuj! - westchnęła w ostatnim przebłysku przytomności, gdy płuca, spragnione powietrza, wykonały wdech.

- Mamusiu, a po co nam ten dywan? - dopyty­wała Beatka, drepcząc obok matki na przystanku tramwajowym.

- Kupiłam go dla dziadków, bo stary jest trosz­kę podniszczony - oznajmiła Kostowa.

Kilkanaście minut temu, przez czysty przypa­dek, nabyła śliczny wełniany kobierzec w Jedynaku stojącym przy skrzyżowaniu Dworcowej z Alejami 1 Maja. Wymiarami oraz kolorystyką będzie ideal­nie pasował do pokoju rodziców. Choć nie miała w planach takiego zakupu, nie mogła go sobie od­mówić. W czasach, gdy sklepowe półki świecą pust­kami, trzeba wykorzystywać każdą okazję. Bo jak coś równie wartościowego nie posłuży jej, to może uraduje kogoś bliskiego.19

Ależ mnie to cieszy - stwierdziła, choć doniesie­nie go na przystanek nastręczyło trochę trudności. Ciasno zwinięty dywan sporo ważył, a ponieważ miał wymiary dwa na trzy metry, był dość niepo­ręczny w transporcie. Żałowała, że nie ma z nią Wojtka. Mąż bez trudu dałby sobie radę z cięża­rem. Teraz czekało ją wciągnięcie nabytku do wa­gonu. Żywiła jednak nadzieję, że jakiegoś mężczy­znę ogarnie litość i przyjdzie jej z pomocą. Aby sobie choć trochę ulżyć, torebkę powierzyła córce. Napomniała dziewczynkę, by dobrze jej pilnowała i nie próbowała otwierać.

Na szczęście dumna z tak ważnej misji pięcio

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy