REKLAMA

Bemowo

historia »

 

Tak umierają ogródki działkowe przy Górczewskiej

  1 lutego 2016

alt='Tak umierają ogródki działkowe przy Górczewskiej'
Widok od ulicy Lazurowej na zachód w 1999 roku

To smutne, ale prawdziwe: na każdego przyjdzie pora. Umierają ludzie, do wieczności odchodzą też domy, ogrody i całe ulice. Znikają też ogródki działkowe. Część z nich zostaje wyparta przez nowe budownictwo, część po prostu dziczeje i znika w gąszczu krzaków, a altanki stają się schronieniem dla bezdomnych, łazików i pijaków.

REKLAMA

Gdy w 1998 roku sprowadziłem się do nowego bloku na Górczewską, za oknami miałem piękny widok. Zadbane ogródki działkowe z drzewkami owocowymi, małymi domkami i altankami. Latem ciężko pracowali na nich starsi ludzie, by zachwycały swoją urodą, feerią barw kwiatów, wypielonymi grządkami. Gdy słońce zaczynało zachodzić, zbierali się do domów, lub - jak siwowłose małżeństwo przyjeżdżające tu swoim fiatem 127 - siedzieli w cieniu jabłoni i wiśni, wspominając minione lata. Działo się to blisko dwie dekady temu na terenie ogródków działkowych między Górczewską a Narwik, tam gdzie dziś straszą zdziczałe krzaki i zdewastowane altanki, w których gnieżdżą się bezdomni.

W końcu lat 90. XX wieku byłem dzieckiem, ale dobrze pamiętam barwy i zapachy nowego miejsca. Niektórzy gospodarze hodowali wtedy drób, więc codziennie rano budziło mnie pianie koguta. Niczym niezwykłym nie były bażanty lądujące na łące albo sarenki przychodzące na posiłek między altanki. Był to świat swojski i piękny, dziś spotykany właściwie tylko w ckliwych serialach. Po przeprowadzce ze stołecznego Bródna, które miało asfaltowe ulice, betonowe chodniki, a dookoła były bloki i parkingi, na Bemowie czułem się jakbym trafił do innego wymiaru. Uliczka Narwik była gruntowa, biegł wzdłuż niej rów melioracyjny. Okablowanie - napowietrzne. Dookoła małe domki z ogródkami, no i właśnie te altanki przed moim blokiem. Niektórzy gospodarze hodowali wtedy drób, więc codziennie rano budziło mnie pianie koguta. Niczym niezwykłym nie były bażanty lądujące na łące albo sarenki przychodzące na posiłek między altanki. Był to świat swojski i piękny, dziś spotykany właściwie tylko w ckliwych serialach.

Ogródki działkowe między Górczewską a Narwik były skromne, ale zadbane. Ogrodzone siatką, z furteczkami. Starsza pani przyjeżdżała przez całe lato o świcie i harowała, by na swoim kawałku ziemi zaprowadzić porządek. Wszystkie grządki wypielone co do źdźbła, kwiaty podlewane, by nie uschły. A ich barwy! Cała paleta. Niestety, kilka lat temu staruszka umarła. Najpierw zarosły grządki, potem "złomiarze" ukradli metalową siatkę ogrodzeniową. W końcu włamali się do maleńkiej altany i w niej zamieszkali.

Działki obok też straciły swoich właścicieli. Umarli, a ich ukochane ogródki zdziczały. Dwie altanki spłonęły. Do gołębnika z lat 70., który wyglądał jak domek dla lalek, wciąż jednak przyjeżdżał miłośnik ptactwa i "wyprowadzał je na podniebny spacer". Z czasem też umarł a jego gołębiarskie królestwo zajęli bezdomni, którzy zdewastowali domek i zaśmiecili okolicę do tego stopnia, że ratusz wywiózł stąd trzy ciężarówki odpadków. Gołębnik jest w fatalnym stanie. Część się zawaliła, część jeszcze się trzyma. Szkoda, że ten sielski świat został skazany na śmierć w męczarniach.

(pik)

 

REKLAMA

Komentarze (6)

# Fikus

02.02.2016 14:06

A co z ogródkami przy linii kolejowej między Kołem a Maryninem, zwłaszcza po stronie trasy szybkiego ruchu? Tam to dopiero jest syf, kiła i mogiła (no tej drugiej to brakuje ale już prawie prawie). Mam wrażenie, że tam ani straż miejska ani siły porządkowe się nie zapuszczają. Działki od ulicy jakby pogrodzone na dziko, śmieci i składowisko rzeczy wszelkiej maści, budki pozbijane z czego się tylko dało i gołębie oraz kury. No coś takiego między dzielicami przy dużej ulicy to istny wstyd! Niech ktoś się za to weźmie do jasnej Anielki!

# Tutejsz

02.02.2016 18:33

Jak autor artykułu chce w dalszym ciągu nostalgicznie powspominać ,,dobre stare czasy" to niech spojrzy na Górczewską 244- tam się nic, zupełnie nic nie zmieniło od pięćdziesięciu lat.
Jest to wstyd dla ratusza że tolerują taki śmietnik w swoich włościach.
I nie ma co żałować domów z tamtych czasów, gdyż były to zwykłe małe szopki których właściciele po otrzymaniu rekompensaty z chęcią je opuścili.
Żałować może tylko ten co ten ,,swój czas" zmarnował.

# atkabe

03.02.2016 13:21

zgadzam się z komentarzem Fikusa. Czy Ratusz na Bemowie nie może się tymi dzikimi "działkami zająć? Przecież to wstyd, aby coś takiego oglądali ludzie z okien tramwaju. Tam jest wszystko , podejrzewam , że tam nawet mieszkają ludzie, którzy wypuszczają gołębie.

REKLAMA

# Romek1

04.02.2016 09:45

A ja nic nie mam do ludzi z działek na Maryninie. Moje dziecko patrzy z okien tramwaju i zawsze wyszukuje wzrokiem tych kur, kogutów. Wielka Warszafka się znalazła na Bemowie i "tubylców" chcecie przeganiać! Kiedy Wy przyjechaliście do Warszawy - 5? 10 lat temu? To Wy nie pasujecie do tego środowiska, a nie Pan, który wypuszcza gołębie nad działkami...

 lukbrudniak

11.02.2016 11:54

Romku - śmietnisko nazywasz Warszawskim standardem i klasyką? W takim razie niezbyt dobrze to świadczy o stolicy. Do pana z gołębiami nic nie mam, ale do tego syfu tam - a i owszem. I nie ma czego tu bronić.

# Emerytka

12.02.2016 17:01

Proszę nie czepiać się gołębi. To najbardziej warszawskie zwierzęta.

REKLAMA

więcej na forum

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Kup bilet

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBemowo

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA