REKLAMA

Legionowo

historia »

 

Historia, o której niewielu już pamięta. Lotnicy spod Legionowa

  12 kwietnia 2017

alt='Historia, o której niewielu już pamięta. Lotnicy spod Legionowa'
źródło: Muzeum Historyczne w Legionowie

Powietrzna historia naszego miasta wiąże się przede wszystkim z balonami. I słusznie, ale ma Legionowo także ciekawy epizod lotniczy. W pobliskim Poniatowie funkcjonowało w pierwszych dniach wojny obronnej 1939 roku lotnisko polowe.

REKLAMA

Lotnisko w Poniatowie zostało zorganizowane parę tygodni przed wybuchem wojny, pod koniec żniw w miejscu zwanym przez miejscowych Pyrzowy Kiesz, na terenie majątku hrabiego Zdzisława Grocholskiego. Hrabia Grocholski do mocno podupadłego dworku Poniatowskich, który nabył w zamian za kamienicę przy ulicy Wolskiej w Warszawie, przeprowadził się w 1921 r. Był miłośnikiem lotnictwa. Był wśród inicjatorów polsko - francuskich zakładów Frankopol, które miały produkować samoloty dla armii. W przededniu wybuchu wojny, gdy wojsko gorączkowo szukało awaryjnych lotnisk, oddał swoje tereny do dyspozycji.

Maszyny ukryte między drzewami

Lotnisko, jak na polowe przystało, urządzone zostało rzeczywiście na skrawku uprawnego pola pod lasem w odległości kilkuset metrów od dworu. 27 sierpnia do Poniatowa przybyli żołnierze. Samochody przywiozły beczki z paliwem, zapasy części, żywności i całe wyposażenie. W lesie umieszczono skład amunicji, zakopano też część z 240 przywiezionych ogromnych 150-litrowych beczek z benzyną, urządzono stanowiska obrony przeciwlotniczej. Oczywiście w warunkach pełnej konspiracji, by nie zdradzić lokalizacji lotniska.

29 sierpnia wieczorem na poniatowskim ściernisku, które miało służyć za pas wylądowały samoloty dwóch myśliwskich eskadr. 22 maszyny natychmiast zostały ukryte między drzewami. "Siedzieliśmy na lotnisku polowym (...) Niedaleko stał dwór jak z powieści, z orłem polskim w wielkiej sieni wejściowej, z karabelami na ścianach. Maszyny mieliśmy dobrze ukryte w lesie, czas był przepiękny, kwatery jak na wycieczce. Jadaliśmy z kotła, spaliśmy na słomie. Po prostu sielskie wakacje" - wspominał podporucznik Dudwał. Rzeczywiście piloci zakwaterowani zostali początkowo w mocno zdewastowanych budynkach dawnych czworaków nieopodal dworu i spali na sianie, potem przenieśli się na piętro dworu, gdzie spodziewali się łóżek, zastali jednak pokoje zasłane do wysokości okien sianem. Na dziedzińcu dworu działała kuchnia polowa.

Zapraszamy na zakupy

As myśliwski

1 września o 6 rano na lotnisku wylądowało jeszcze 10 samolotów, niedługo potem wystrzeliła raca sygnałowa i zaczął się pierwszy alarm bojowy. Na Warszawę nadlatywał pierwszy niemiecki nalot tej wojny. Piloci stacjonujących w Poniatowie jednostek - mimo że dysponowali znacznie wolniejszymi i słabiej uzbrojonymi od niemieckich samolotami odnieśli kilka spektakularnych zwycięstw. Pierwszego zestrzelenia dokonał as myśliwski Aleksander Gabszewicz. Ratującego się skokiem ze spadochronem niemieckiego pilota omal nie zlinczowali okoliczni chłopi. Uratowała go polska żandarmeria. Sam Grabszewicz także został zestrzelony nad Modlinem. Samolot spadł w niedalekiej Olszewnicy, ale Gabszewicz zdążył wyskoczyć i wrócił na lotnisko piechotą. Były i inne sukcesy, ale niestety także straty. W rejonie Legionowa zginęli dwaj piloci. W Choszczówce rozbił się samolot Anatola Piotrowskiego, natomiast w Stanisławowie na granicy z Legionowem, tam gdzie dzisiaj jest ulica Grudzie, a wtedy było pole, spadł samolot Aleksandra Olszewskiego. Tak się składa, że było to pole mojego dziadka...

REKLAMA

Dziwny wiatrak

Polskie dowództwo obawiało się, że lotnisko w Poniatowie zostało wykryte przez Luftwaffe. Zresztą manię szpiegomanii wspominają sami piloci. Nieopodal lotniska stał wiatrak, którego ramiona obracały się do wiatru. Pilotom wydawało się to dziwne. Byli przekonani, że to sygnały nadawane przez szpiegów. Uzbrojeni zbadali wiatrak, ale rezultatem ich "nalotu" było tylko wystraszenie rodziny młynarza. Niemniej jednak we dworze kwaterowali też dwaj oficerowie kontrwywiadu. Do lotniska nie wolno było się zbliżać ani miejscowym, ani postronnym. 3 września do stacjonujących tu jednostek przyszedł niespodziewany rozkaz przeniesienia się na inne lotnisko w Radzikowie koło Błonia. W nocy rozpoczęła się ewakuacja, a następnego ranka odleciały samoloty.

Po latach powrócił na tu Aleksander Gabszewicz, który dosłużył się generalskiej szarży i zmarł w Wielkiej Brytanii. W 1992 roku żona spełniła jego ostatnią wolę i rozsypała jego szczątki nad poniatowskim polem, gdzie przeszedł swój chrzest bojowy. Dziś o tym, że było tu lotnisko prawie nikt nie pamięta...

(wk)

źródła: archiwum rodzinne, Aleksander Klimaszewski "Eskadry nad Poniatowem".

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuLegionowo

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuLegionowo

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

City Break
City Break

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe