Graffiti zdobyło kolejny budynek

W ostatnią sobotę sierpnia pod pawilonem pojawili się rankiem jacyś młodzi ludzie i zaczęli smarować białe ściany granatową i czarną farbą w sprayu, w większości z użyciem przyniesionych ze sobą szablonów. Smarowali tak przez całą sobotę i niedzielę, choć na kilka godzin przepłoszył ich pośpiesznie sprowadzony deszcz. Pozostawili po sobie sześćdziesiąt metrów bieżących ściany pokrytych bohomazami. Kilka prac jest nawet interesujących, gdyby znalazły się w odpowiednim miejscu, lecz tu zginęły wśród tworów wyraźnie grafomańskich. Pawilon po tej akcji wygląda jak opuszczona szopa przy bocznicy kolejowej, jedna z tych, które przesuwają się za oknami pociągu mijającego przedmieście.

Osobnik, który podpisał swoje dzieło jako "Czarnobyl", nie był łaskaw nawet rozłożyć folii na czas swojej działalności, dzięki czemu trawa w pobliżu pawilonu kojarzy się teraz z jego ksywką - jest niebieska. Ale może o to chodziło.

Na osiedlowej tablicy ogłoszeń przeczytałem afisz wywieszony przez organizatorów akcji, którzy po zakończeniu smarowania ścian, czyli w niedzielę po południu, zaprosili mieszkańców osiedla na spotkanie "z okazji nowego wyglądu ścian pawilonu; będzie okazja do rozmów na temat oddolnych inicjatyw na terenie osiedla i wyrażania opinii".

Kto tych młodych ludzi nauczył pojęć: "oddolna inicjatywa", "wyrażanie opinii"? Obsmarowanie pawilonu przy ul. Siodlarskiej nie jest żadną "oddolną inicjatywą".

Autorzy malunków, pochodzący z Kielc, Poznania, Nałęczowa, a nawet Berlina, zjechali na Bemowo bynajmniej nie z inicjatywy lokalnej społeczności, lecz na zaproszenie urzędników. Świadczy o tym umieszczone na afiszu logo "Zakochaj się w Warszawie", zwane przez warszawiaków szprotką.

O wyrażanie opinii przed akcją nikt nie poprosił mieszkańców sąsiednich bloków - na ogół członków tej samej spółdzielni, do której należy pawilon, więc mających nie tylko moralne, ale i formalne prawo do zabrania głosu. Rozmawiałem też z użytkownikiem jednego z lokali w pawilonie - ich również postawiono przed faktem dokonanym.

Dowiedziałem się, że dewastacja ścian pawilonu i trawnika wokół niego nie tylko odbyła się za zgodą, ale i za pieniądze władz miasta - tzn. za nasze podatki. Nieźle zaczynają pozujący na anarchistów młodzieńcy w kapturach...

Maciej Białecki
były wiceburmistrz Pragi Południe (2002-2004) i radny sejmiku mazowieckiego (2002-2006)