REKLAMA

Targówek

Naród pije na potęgę i wcale nie przejmuje się mandatami

 

Gorączka piątkowej nocy. Patrolowaliśmy Targówek wraz ze strażą miejską

  16 marca 2015

alt='Gorączka piątkowej nocy. Patrolowaliśmy Targówek wraz ze strażą miejską'

Pojechaliśmy ze strażnikami miejskimi na nocny patrol ulicami Targówka i Białołęki. W piątkową noc nie zabrakło delikwentów, którzy tak bardzo chcieli się napić na świeżym powietrzu, że musieli spożywać alkohol pod chmurką. Argumenty? Różne. Piwo schłodzi się w drodze na przystanek. Koledze urodziła się córka. Autobus stuknął osobówkę na Młodzieńczej...

REKLAMA

Godzina 20.00. Wyjeżdżam wraz z dwoma strażnikami miejskimi radiowozem z komendy przy ulicy Młota. Będziemy patrolować ulice Targówka i Białołęki. - Jest chłodno, ale to nie przeszkodzi amatorom piwa na świeżym powietrzu - mówi strażnik Mariusz i dodaje, że będziemy także kontrolować taksówkarzy. - Niektórzy nie tylko nie mają ważnych identyfikatorów, ale nawet licencji czy prawa jazdy - dodaje. O, tego pana sprawdzimy pierwszego - wskazuje taksówkę stojącą pod kamienicą przy Radzymińskiej. Bingo! Kierowca Andrzej Ł. (50 l.) nie ma aktualnego identyfikatora. - Panie kierowco, miał pan czas na wymianę dokumentu do końca stycznia. Niestety, musimy dać panu mandat - mówią stanowczo strażnicy. - Ale panowie, litości. Mam dwóch synów na utrzymaniu. Na śmierć o tym papierku zapomniałem. Takie koszta wysokie, ZUS, podatki, paliwo... Darujcie - prosi, ale strażnicy są nieugięci. Mandat wynosi 500 złotych...

Godzina 21.00. Centrala wzywa nasz patrol na ulicę Bazyliańską 4. Według zgłoszenia "zakapturzony grubas rzuca butelkami w ścianę pawilonu handlowego". Na miejscu nikogo takiego nie ma, natomiast Bazyliańską idzie grupa młodzieży. Jeden z mężczyzn popija piwo z butelki. - Dobry wieczór państwu! Nie wiecie, że nie wolno pić alkoholu w miejscach publicznych? - pytają strażnicy. Grozi za to mandat w wysokości stu złotych. - Przepraszam. Taka miła, piątkowa atmosfera... - tłumaczy się Mateusz T. (24 l.). Pouczenie. Tym razem obyło się bez kary finansowej. Chłopak wyrzuca butelkę z piwem do śmietnika. - Jeszcze raz przepraszam, to się nigdy nie powtórzy - zapewnia i odchodzi.

Godzina 22.25. Jedziemy na północ - na Zieloną Białołękę. Ze sklepu przy Magicznej wychodzi grupa osób, która trzyma w siatkach piwo. Jedziemy dalej i zawracamy. Okazuje się, że już dwa piwka są otwarte. A jeden pan chce w mroku zrobić siusiu. - Panie władzo, za co? Jesteśmy świeżo po wypadku! Na Młodzieńczej autobus staranował osobówkę - mętnie tłumaczy się kobieta z puszką piwa w dłoni. Żadnego wypadku nie było - tylko drobna stłuczka. Autobus otarł się o renault. Ale każdy powód do napicia się jest dobry. Za spożywanie w miejscu publicznym Dorota R. (35 l.), Wojciech S. (62 l.), Piotr K. (41 l.) i Agnieszka S. (47 l.) otrzymują po stuzłotowym mandacie. Piwo chowają za pazuchę i odchodzą. Dokąd? - Do mnie. Mam na Skarbka z Gór mieszkanie i często zapraszam do niego nieznajomych, którzy chcą się napić - mówi tajemniczo Wojciech S. i wraz z grupą kompanów znika w mroku.

Dochodzi godzina 23.00. Jedziemy ulicą św. Wincentego. Przed sklepem pod numerem 101/2 stoi trzech mężczyzn. Popijają wódeczkę z kubeczków. Na nasz widok jeden z nich ucieka, ale dogania go strażnik Paweł. - Żona urodziła... córeczkę... wczoraj... a przedwczoraj miała cesarkę, panie władzo - mówi Kamil G. (36 l.). - Skoro tak, to dla pana mamy pouczenie. A dla panów po mandacie. Dokumenty poproszę! - mówi strażnik Mariusz, ale Adam T. (36 l.) i Mariusz M. (44 l.) nie zamierzają się legitymować. Są wulgarni i obrażają funkcjonariuszy. - Ja muszę, k..., ciężko zapracować na mamonę, a nie, k..., wydawać ją na mandaty - wydziera się Adam T. Koperkowa rozmowa z pijakami trwa kilkanaście minut. Upojeni panowie grożą strażnikom zwolnieniem z pracy. W końcu jednak Adam T. otrzymuje kolejny mandat - tym razem za przeklinanie w miejscu publicznym. - Dwie stówki, k..., poszły w p... - narzeka. Mandaty przyjęte, mężczyźni z siatkami pełnymi puszek piwa idą dopić w domu. Dziecko się w końcu narodziło, wypić trzeba.

Godzina 23.30. Centrala przekazuje zgłoszenie od mieszkańca Bródna. - Przy Kondratowicza 61 na budowie wciąż pracują robotnicy, jest straszny hałas - mówi dyspozytorka. Przyjeżdżamy na miejsce, gdzie czeka zgłaszający. - Spać nie mogę ani ja, ani żona, ani dzieci. Proszę, pomóżcie, ten hałas jest nie do wytrzymania - mówi i pokazuje plac budowy. Faktycznie, ekipy szlifują świeżą wylewkę podłóg w garażu. Hałas okropny. Strażnicy proszą ochroniarza o wezwanie kierownika. Nikogo z kierownictwa na placu już nie ma. Przychodzi za to Wacław S. (35 l.), który prowadzi firmę budowlaną. - Jestem od wykończeniówek. Razem z chłopakami z Grajewa na warszawskich budowach robimy. Wynajmujemy dom w Radzyminie. Taniej jest - mówi, przyjmując mandat 200 złotych. Nie jest zadowolony, że musi kończyć pracę. - Jestem podwykonawcą. Zleceniodawca nie będzie zadowolony, ale mam mandat na usprawiedliwienie przerwania prac - pan Wacław chowa dokument do portfela i odjeżdża swoim dostawczakiem w kierunku kwatery.

Godzina 0.17. - Na Wincentego straż miejska ma trolla - mówią strażnicy. Jakiego trolla? - Tak nazywamy ludzi, którzy są śmierdzący, brudni i odrażający. Bardzo często piją denaturat. Wiele razy widzieliśmy, jak chodzą po nich robaki. To nie jest przyjemny widok - mówią mundurowi. Okazuje się, że beznogi bezdomny to dobrze znany funkcjonariuszom Ryszard. Ma trzydzieści parę lat, pomagał uzależnionym od alkoholu. Mieszkał na Lnianej wraz z żoną i córką, ale sam wpadł w nałóg. Z powodu gangreny amputowano mu nogę. Dziś to wrak człowieka. Cuchnie brudem i alkoholem. Ma problem z percepcją, nie dociera do niego, co mówią strażnicy. Dostawczy radiowóz zabierze Ryszarda do noclegowni.

Godzina 2.13. Po zebrze na Radzymińskiej przy Trockiej przechodzi chłopak. Na widok radiowozu pospiesznie się cofa i chowa - jak postaci z kreskówek - za swoim kolegą. To Mateusz N. (25 l.), któremu - bynajmniej nie pod wpływem alkoholu - zachciało się filozoficznych dysput. - 100 złotych? A może 50? A dlaczego ma pan niebieski mundur? A ja się nie zgadzam na taki mandat. Ja chcę mandat MINUS sto złotych! - opowiada. - To dopisze pan sobie minus przed kwotą - odpowiadają strażnicy. W końcu młodzieniec przyjmuje mandat i odchodzi z kolegą między bloki na Trockiej.

Przemysław Burkiewicz

 

REKLAMA

Komentarze (2)

# ogi

20.03.2015 07:08

To za przechodzenie po zebrze też już można dostać mandat od Straży Miejskiej?
I nie ma czegoś takiego jak "kara za picie alkoholu w miejscu publicznym.Niech Straż Miejska douczy się najpierw,co to są "miejsca publiczne".Przenoszenie alkoholu,nawet w otwartym opakowaniu,nie jest równoznaczne ze spożywaniem go.
Nawet najmierniejszy prawnik spuściłby takie mandaty i takich "strażników" do kibla.Ale biedni,bezdomni,bezrobotni nie będą się z Władzą procesować przecież.I na tym Władza żeruje.
Każde słowo tego żenującego "reportażu",potwierdza tezę że Straż miejska powinna jak najszybciej zostać zlikwidowana.

# Po co oni są

10.06.2015 15:48

Tylko mandaciki, POborcy, szkoda że nie widzicie wielu wielu rzeczy jadać radiowozem i rozglądając się za piwkującym.
więcej na forum

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuTargówek

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuTargówek

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

REKLAMA

REKLAMA

City Break
City Break