REKLAMA

Białołęka

historia »

 

Bohater Białołęki molestował dziewczynki?

  5 listopada 2015

alt='Bohater Białołęki molestował dziewczynki?'

Po tym, jak fragmentowi Podróżniczej nadano nazwę Braci Zawadzkich, do naszej redakcji zgłosiły się osoby, które oskarżają jednego z patronów ulicy o pedofilię.
- Miałam 12 lat, gdy podstarzały Wojciech Zawadzki pocałował mnie w usta. Wsadzał mi także ręce pod spódniczkę - wspomina ze zgrozą Anna Koczwarska z Wiśniewa.

REKLAMA

Kim byli bracia Zawadzcy?

To zasłużeni lokalni działacze społeczni. W okresie okupacji niemieckiej prowadzili tajne komplety, tworzyli także pierwszą publiczną bibliotekę. Obaj byli samotnymi kawalerami i nie założyli rodzin. Wojciech Zawadzki zmarł w 1976, a jego brat Antoni - w 2001 roku. Wojciech jest patronem Gimnazjum nr 121 przy ulicy Płużnickiej. Jak mówi Wanda Walkowiak, dyrektorka szkoły, która z życiorysu Zawadzkiego uczyniła temat pisanej właśnie rozprawy doktorskiej, nigdy nie słyszała o żadnych jego incydentach z udziałem małoletnich dziewczynek.

Bracia Zawadzcy zostali niedawno patronami przecznicy ulicy Modlińskiej. I wtedy zawrzało. - Koleżanka zadzwoniła do mnie wstrząśnięta. Była w szoku, że Wojciech Zawadzki, który molestował mnie i ją, ma teraz w Warszawie ulicę. I to prowadzącą do szkoły - mówi Anna Koczwarska, mieszkanka Białołęki, była podopieczna biblioteki prowadzonej przez Zawadzkich.

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Wojciech całuje w usta

- Bracia Wojciech i Antoni Zawadzcy byli dobrymi znajomymi mojego ojca - opowiada Anna Koczwarska i wspomina czas sprzed 45 lat. - Spotykałam ich na ulicy Srebrnogórskiej. Zachęcali do odwiedzenia biblioteki, którą prowadzili. Wojciech był bardzo życzliwym starszym panem i udzielał korepetycji - wspomina pani Anna. Ojciec posłał ją do Zawadzkiego na dodatkowe lekcje. Miała 12 lat. - I to, co się wydarzyło, było obrzydliwe. Wojciech Zawadzki całował mnie w usta. Z czasem zaczął obmacywać, m.in poniżej krzyża - wzdryga się pani Anna. Była przerażona i powiedziała o tym rodzicom - ci jednak zbagatelizowali sprawę. Aby uniknąć podobnych sytuacji, do biblioteki chodziła z koleżanką.

REKLAMA

Wojciech pisze kartkę

Ale Wojciech nie odpuszczał. - Wystawał pod moim oknem. W końcu napisał do mnie pocztówkę. Zachęcał do częstych spotkań - wspomina z niesmakiem pani Anna. Gdy pokazała ojcu kartkę od Zawadzkiego, ten zaprosił kolegę na obiad i wyłuszczył bibliotekarzowi, że nie życzy sobie podobnych zachowań. - Od tamtej chwili nie musiałam już chodzić do tej biblioteki - wspomina Anna Koczwarska. I dodaje, że zasługi braci Zawadzkich dla Białołęki są wyolbrzymione.

- Przywłaszczyli sobie założenie Koła Młodych Przyjaciół Wiśniewa, które pod inną nazwą powstało jeszcze w 1935 roku, gdy Zawadzcy byli bardzo młodzi. Nie można natomiast odmówić im tego, że prowadzili w czasie wojny tajne komplety i tworzyli bibliotekę publiczną. To bezsprzeczny fakt - podkreśla.

REKLAMA

Nikt o tym nie mówił

Dziś potrafimy bez wahania nazwać rzeczy po imieniu. Prawie 50 lat temu Wiśniewo, Henryków czy Płudy to były wsie - z inną wiedzą i inną mentalnością. Poza tym Zawadzcy byli bardzo cenieni przez proboszcza. To wystarczyło, aby ofiary milczały.

- To były inne czasy. Dziewczynki się wstydziły. Nikt poza tym nie chciał wierzyć w molestowanie. Tym bardziej przez nobliwych starszych panów - mówi Anna Koczwarska. A milicja? - Nie... Nikt nie mówił takich rzeczy otwarcie - mówi pani Anna.

Wojciech się dziwnie zachowuje

Pani Anna nie była jedyną dziewczynką, która padła ofiarą lubieżności Wojciecha Zawadzkiego. Dotarliśmy do jeszcze jednej jego ofiary. - Bardzo lubiłam książki, a zapisanie się do biblioteki Zawadzkich kosztowało zaledwie parę groszy - mówi pani X. Była właściwie dzieckiem, gdy zetknęła się z Wojciechem. - Starsze koleżanki ostrzegały, żeby nie chodzić do braci w pojedynkę, tylko we dwie lub trzy. Ja pewnego dnia nie miałam z kim iść, więc poszłam do biblioteki sama. Wojciech Zawadzki zachowywał się bardzo dziwnie. W niespotykany dla dziecka sposób zaczął mnie całować we włosy. Potem jego ręka poszła poniżej mojego pępka... - urywa ze zgrozą kobieta.

Milczenie o Wojciechu

Czy starszy pan, mający ciągoty do małych dziewczynek, na dodatek głoszący nieprzychylne socjalizmowi i władzy ludowej tezy mógł być na celowniku Służby Bezpieczeństwa albo Milicji Obywatelskiej? To bardzo prawdopodobne. To, co się wydarzyło, było obrzydliwe. Wojciech Zawadzki całował mnie w usta. Z czasem zaczął obmacywać, m.in poniżej krzyża - wzdryga się pani Anna. Była przerażona i powiedziała o tym rodzicom, ci jednak zbagatelizowali sprawę. Aby uniknąć podobnych sytuacji, do biblioteki chodziła z koleżanką. Jeśli był, to w Instytucie Pamięci Narodowej powinny być dostępne informacje potwierdzające skłonności Wojciecha Zawadzkiego. W czerwcu poprosiliśmy o pomoc rzecznika prasowego IPN Andrzeja Arseniuka. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy do dziś. Zwróciliśmy się więc do zaprzyjaźnionych historyków. Po pobieżnym sprawdzeniu dali nam odpowiedź, że w IPN nic o Zawadzkich raczej nie ma, ale zastrzegają, że "raczej".

W sekretariacie burmistrza Białołęki dowiedzieliśmy się, że do ratusza dotarł zarówno protest przeciwko nowej nazwie ulicy, jak i panegiryk na temat Zawadzkich, w którym o sprawie pisze się jako o "nagonce". List Anny Koczwarskiej wpłynął do Rady m.st. Warszawy. Jednak radni miasta nie zostali z nim w ogóle zapoznani. Magdalena Dardzińska z biura obsługi rady poinformowała nas, że pismo zostało przekazane do burmistrza Białołęki.

Burmistrz Piotr Jaworski potwierdza, że otrzymał pismo. Chce, aby sprawą rzetelnie zajęli się historycy.

Dziwna reakcja historyków

W odpowiedzi na list Anny Koczwarskiej Zarząd Główny Towarzystwa Przyjaciół Warszawy wyraził wielkie zdziwienie, że kobieta nie protestowała wcześniej, gdy imieniem Wojciecha Zawadzkiego nazwano szkołę. Paweł Kruk z upoważnienia Zarządu Głównego TPW zachęca, by pani Anna opisała swoje wspomnienia, a także zasługi dla rozwoju Wiśniewa jej ojca i dziadka oraz wzięła udział w... konkursie historycznym dotyczącym Białołęki. Jako kontrę wobec jej zeznań podaje wspomnienia byłych uczniów Zawadzkiego, którzy tytułują go "profesorem" i wypisują na jego cześć peany. Z pisma TPW wynika, że wyjaśnienie sprawy jest w zasadzie niemożliwe, bo... główny bohater nie żyje. Jak na towarzystwo składające się z zawodowych historyków i pasjonatów historii argumentacja dość "księżycowa".

Nam - oprócz cytowanych powyżej - udało się zweryfikować informacje u jeszcze jednej osoby.

Prosimy o informacje

Cała sprawa jest smutna dla Białołęki także z tego powodu, że dzielnica cierpi na brak własnych bohaterów, o których można uczyć dzieci w szkołach. Wojenna i powojenna karta Zawadzkich nadała im rangę w zasadzie jedynych lokalnych postaci historycznych, bez wątpienia zasłużonych dla społeczności Wiśniewa, Henrykowa, Płud i okolic. Ujawnione przez Annę Koczwarską i panią X wydarzenia sprzed lat burzą idealny dotąd przekaz historyczny. Sprawa wymaga wyjaśnienia. Im szybciej, tym lepiej. Proszę wszystkich, którzy pamiętają braci Zawadzkich i wydarzenia sprzed wielu lat o kontakt ze mną: tel. 519-610-435, e-mail: przemyslaw.burkiewicz@gazetaecho.pl. Gwarantuję dyskrecję.

Przemysław Burkiewicz

 

REKLAMA

Czytaj na ten temat

Komentarze (74)

# ElaW

05.11.2015 11:54

Wierzę tym Paniom.Skończyć z ciemnogrodem.Jak na Podlasiu,wszystko zamiatane pod dywan a szpitale psychiatryczne pękają w szwach.

# gość

05.11.2015 12:09

Zamiast nowego artykułu i nowej dyskusji w starym temacie - proponuję ciągnąć dyskusję w wątku "Fragment Podróżniczej ma nową nazwę: Braci Zawadzkich. Kim byli?" z 10 czerwca 2015 r.

# AsiaH

05.11.2015 20:45

Zaprzyjaźnieni z księżmi i wszystko jasne. Kto to ruszy? Obrzydliwe!

REKLAMA

# Klio

05.11.2015 20:54

Badanie w archiwum IPN może podjąc właściwie kazdy historyk lub dziennikarz (jako dziennikarza przyjmuje się po po prostu osobę upowaznioną na piśmie przez redakcję). Na miejscu/w czytelni ma dostęp do bazy danych zawierających zgromadzone materiały archiwalne, w tym tzw. teczki osobowe (sa ich różne rodzaje). Dobrze jest znać np. dane dodatkowe np. datę rodzenia, drugię imie etc. Bo jest raczej dużo osób o tym samym imieniu i nazwisku.
Co do zasady w archiwum IPN zgromadzone sa akta SB/UB ( mowa o okresie Polski Ludowej). Akta MO po 1956 r. nie sa gromadzone IPN - raczej akta operacyjne MO nie sa udostępnienia, przynajmniej jsystemowo. Oczywiscie te służby jakos wymieniały się informacjami.
Tyle w ogólnym aspekcie archiwalnym, które dla historii Białołęki moze miec znaczenie. Prac na materiałach archiwalnych (nie tylko z archiwum IPN, ale np. m.st. Warszawy jest b. mało). A co do przedmiotowej sprawy... Chyba trzeba się pogodzić, że znane i zasłużone posatcie mają rożne oblicza - i te publiczne i te prywatne. Zasługą braci Zawadzkich są okupacyjne komplety, wtedy bezspornie ryzykowali życiem. Patrol żandarmerii miał prawo po prostu rozstrzelać na podstawie swojego uznania taką grupę lekcyjną bez sądu, wyjaśnień etc. Gdyby ich nakrył (w okolicy torów kolejowych patrole były wzmożone). Również prowadzona (w dużej mierze z poczucia misji biblioteka) w czasach PRL była czymś unikalnym. W publicznych bibliotekach wielu ksiazek przedwojennych nie było (np. czesci litaratury pięknej wydanej przed wojną), bo w latach 50 . i 60. ja usuwano jako nieprawomyslna. Być może zarzuty obyczajowe mają podstawy, ale nie jest to jedyna prawda o tych postaciach.

# Żelazna

06.11.2015 09:33

"dzielnica cierpi na brak własnych bohaterów, o których można uczyć dzieci w szkołach."
Nie wiem kto to powiedział, ale myślę, że miał rację:
"Szczęśliwy jest nie ten naród, który ma wielu bohaterów, ale ten, który bohaterów nie potrzebuje."

 AnnaMaria1960

06.11.2015 17:45

Panie Redaktorze,
pozwalam sobie dodać na forum swój komentarz do Pana artykułu, w którym odniósł zię Pan wyłącznie do osoby Wojciecha Zawadzkiego. Owszem jego zachowanie wobec mojej osoby było niewłaściwe (całował w usta, przytulał, nagabywał, napisał dziwną kartkę pocztową), ale miał mogę powiedzisć pewne umiarkowanie. Dużo gorszy był Antoni Zawadzki, który śmiejąc się prosto w twarz obmacywał poniźej pasa, co podkreślałam równieź rozmawiając z Panem.
Skorzystałam z proponowanego udziału w konkursie historycznym organizowanym przez białołęcki oddział TPW.
W trakcie pisania pracy ze zdziwidniem stwierdziłam, że wszystkie publikowane informacje dotyczące działalności braci Zawadzkich pochodzą z jednego tylko źródła: wspomniń zmarłego w 2001r Antoniego Zawadzkiego opracowanych przez jednego z uczniów jego brata. Nikt nie weryfikował tych informacji, pomimo iż dosłownie na wyciągnięcie ręki istnieją inne znacznie wiarygodniejsze niż opowieści osiemdziesięcioletniego emeryta materiały. Mam tu na myśli liczne dokumenty pozostawione przez Wojciecha Zawadzkiego znajdujące się w zbiorach Gimnazjum 121 przy ul. Płużnickiej oraz inne dokumenty z cyfrowych bibliotek dostępne w sieci. Pomiędzy wspomnieniami p. Antoniego Zawadzkiego, a innymi
dokumentami istnieją istotne rozbieżności. Na przykład w publikowanych na stronach Białołęki informacjach o tajnych kompletach prowadzonych w Wiśniewie podaje się, iż brało w nich udział 200 uczniów, podczas gdy zarówno w opracowaniu sporządzonym tuż po wojnie przez samego Wojciecha Zawadzkiego, jak i w pracy badawczej p. Wandy Walmowiak pdanajest

REKLAMA

# kolacinska

06.11.2015 18:11

AnnaMaria1960 napisała 06.11.2015 17:45
Panie Redaktorze,
pozwalam sobie dodać na forum swój komentarz do Pana artykułu, w którym odniósł zię Pan wyłącznie do osoby Wojciecha Zawadzkiego. Owszem jego zachowanie wobec mojej osoby było niewłaściwe (całował w usta, przytulał, nagabywał, napisał dziwną kartkę pocztową), ale miał mogę powiedzisć pewne umiarkowanie. Dużo gorszy był Antoni Zawadzki, który śmiejąc się prosto w twarz obmacywał poniźej pasa, co podkreślałam równieź rozmawiając z Panem.
Skorzystałam z proponowanego udziału w konkursie historycznym organizowanym przez białołęcki oddział TPW.
W trakcie pisania pracy ze zdziwidniem stwierdziłam, że wszystkie publikowane informacje dotyczące działalności braci Zawadzkich pochodzą z jednego tylko źródła: wspomniń zmarłego w 2001r Antoniego Zawadzkiego opracowanych przez jednego z uczniów jego brata. Nikt nie weryfikował tych informacji, pomimo iż dosłownie na wyciągnięcie ręki istnieją inne znacznie wiarygodniejsze niż opowieści osiemdziesięcioletniego emeryta materiały. Mam tu na myśli liczne dokumenty pozostawione przez Wojciecha Zawadzkiego znajdujące się w zbiorach Gimnazjum 121 przy ul. Płużnickiej oraz inne dokumenty z cyfrowych bibliotek dostępne w sieci. Pomiędzy wspomnieniami p. Antoniego Zawadzkiego, a innymi
dokumentami istnieją istotne rozbieżności. Na przykład w publikowanych na stronach Białołęki informacjach o tajnych kompletach prowadzonych w Wiśniewie podaje się, iż brało w nich udział 200 uczniów, podczas gdy zarówno w opracowaniu sporządzonym tuż po wojnie przez samego Wojciecha Zawadzkiego, jak i w pracy badawczej p. Wandy Walmowiak pdanajest

Czyli zamiłowanie do dzieci mieli obaj??? Jak można było dać im ulice na Wiśniewie?!

 AnnaMaria1960

06.11.2015 18:45

Przepraszam, ale mój tablet się zlisił...
Powtórzę ostatnie zdanie:
Na przykład w publikowanych na stronach Białołęki informacjach o tajnych kompletach prowadzonych w Wiśniewie podaje się, iż brało w nich udział 200 uczniów, podczas gdy zarówno w opracowaniaiu sporządzonym tuż po wojnie przez samego Wojciecha Zawadzkidgo, jak i w pracy badawczej p. Wandy Walkowiak podana jest jako maksymalna liczba 46 uczniów w ostatnim roku jego działalności.
Również jeśli chodzi odziałalność Koła Macierzy Szkolnej w Wiśniewie nie ma na to potwierdzenia w rocznych sprawozdaniach z działalności Polskiej Macierzy Szkolnej publikowanych przed wojną. Jest za to wykazywane od 1936 roku koło działające w Płudach!
Czy takie podejście do faktów historycznych można uznać za rzetelne i profesjonalne?
A co do bohaterów to Białołęka miała ich bardzo wielu - całą społeczność, która zmagając się z przeciwnościami losu niesionymi przez wiatr historii walczyła o zachowanie polskości, tworzyła zaczątki samorządu by dać swoim dzieciom i przyszłym pokoleniom lepsze życie.

# klio

06.11.2015 22:32

Co do kół PMSz- to jak wynika m.in. z tekstów na łamach "Nowin" (pisma wydawanego przed wojną przez środowisko PMSz) istniały dwa koła. Starsza młodzież była skupiona w kole w Płudach, młodsza w kole w Wiśniewie. Zapewne koło w Płudach było wcześniejsze i b. widoczne. Starsi nastolatkowie moga wiecej zrobić. Prowadzili b. ożywione zycie towarzyskie, społeczne etc. Ale były dwa koła.

REKLAMA

 AnnaMaria1960

07.11.2015 09:13

Wszystkie koła PMS przekazywały do Zarządu Głównego roczne sprawozdania z działalności. Podawano liczbę członków, rodzaj prowadzonej dzałalności, przychody i wydatki. Według danych zawartych w "Sprawozdaniu z Działalności Towarzystwa Polskiej Macierzy Szkolnej w roku 1937" Koło PMS w Płudach liczyło 43 członków, działały 2 czytelnie-świetlice, 2 biblioteki w tym 1 stała. Zarejestrowanych było 79 czytelników, którzy dokonali w ciągu roku1852 wypożyczeń. Zorganizowanych zostało 8 wykładów, 5 przedstawień i obchodów w których uczestniczyło 270 osób. Wpływy Koła wyniosły 1034,58 zł, a wydatki 746,77 zł.
Co roku wszystkie Koła brały udział w zbiórce daru narodowego 3-Maja na cele oświatowe. W maju 1938r Koło w Płudach zebrało w kweście 458,68 zł co odnotowano w "Sprawozdaniu z wyniku zbiórki daru narodowego na cele oświatowe w 1938".
W żadnej z publikacji nie wymienia się koła działającego w Wiśniewie. O istnieniu koła w Wiśniewie prowadzonego przez nauczycielkę Stefanię Lipińską, której pomagał przyjeżdzający z Warszawy w okresie letnim siostrzeniec - Wojciech Zawadzki opowiadał mój ojciec. Więc albo koło w Wiśniewie działało w strukturze koła w Płudach lub też powstało tuż przed wojną.

# iwan

23.11.2015 10:56

#ElaW napisał(a) 05.11.2015 11:54
Wierzę tym Paniom.Skończyć z ciemnogrodem. Jak na Podlasiu,wszystko zamiatane pod dywan a szpitale psychiatryczne pękają w szwach.

Białołęka to takie małe Podlasie.

# bogusław.z

01.12.2015 19:47

dotyczy pośmiertnej opinii śp. Profesora Wojciecha Zawadzkiego /1914 /1976 / z Wiśniewa
Gazeta "Echo Białołęckie" wg mojej opinii , tak bardzo potrzebna mieszkańcom Dzielnicy, dała się wciągnąć w niezwykle niesmaczny temat jaki wywołała p. A. Koczwarska z Wiśniewa.
Co spowodowało, że dziennikarz ww. gazety spróbował sam wydać wyrok opluwający "Bohatera Białołęki" / jak napisał w tytule artykułu z dn. 6.11.2015 r./ bez przeprowadzenia właściwego śledztwa?
Nie jestem prawnikiem, ale dziennikarza obowiązują , jak sądzę, pewne zasady moralnego postępowania, aby nie robić innym krzywdy. Tym bardziej zmarłym, którzy nie mogą bronić się. Tym, którego skrzywdzono to był nauczyciel, bibliotekarz , opiekun ubogich i chorych, organizator oświaty i tajnego nauczania . Swą sławę zdobył nie pychą, samochwalstwem czy lizusostwem i donosicielstwem. Był bardzo skromnym, uczciwym człowiekiem. Na skromny "piedestał" wynieśli Go już po śmierci Jego uczniowie, sąsiedzi, czytelnicy.
Nie jestem przeciwnikiem wolności słowa, ale savoir faire i savoir vivre powinien obowiązywać również dzisiejsze elity. Dodam, że coraz więcej ludzi zaczyna omijać ósme przykazanie Dekalogu. I to jest wbrew nauce naszego Idola Profesora Wojciecha . A prawa ustanowione przez ludzi przewidują przecież m.in. śledztwo, konfrontacje świadków, dowody, itp. a dopiero sąd.
Nie będę ustosunkowywał się do pp. Korniłowów i ich zasług, o których pisze p. A. Koczwarska w piśmie do Burmistrza., bo nigdy o nich nie słyszałem , natomiast znam zasługi rodziny Zawadzkich. Kilkuset uczniów zawdzięczało p. Wojciechowi Z. solidną wiedzę a ogromna ilość czytelników możliwość książkowej edukacji i rozrywki.
Co do kartki z wakacji - prof. Wojciech Z. pisał ich dziesiątki i wszyscy byli zadowoleni. W 1972 r. p. Wojciech miał 58 lat - czyżby wtedy nastąpił taki atak "męskości"? Dlaczego Pani nie krzyczała? Czy to możliwe, aby wystawał pod oknem domu rodziny Korniłowów? Dlaczego rodzice nie zgłosili na MO, że taki "Romeo" uwodzi ich córkę?
Pisałem o Profesorze wiele i to przez kilkanaście lat, ale nie pamiętam, żebym przypisywał Mu rzeczy niezasłużone. Wszystko jest do wglądu. I nie tylko moje. Robimy to od ponad 30 lat. Tablica w kościele w Płudach , msze św. każdego roku, dwa razy nadanie imienia Patrona szkołom, publikacje wspomnieniowe, itp..
Biblioteka przestała funkcjonować w 2002 r.. Kiedy już większość obiektywnych świadków odeszła na spotkanie z Prof. Wojciechem - Szanowna Pani przemówiła.
Czy patriotyzm, katolicyzm, profesjonalizm nauczycielski i wychowawczy śp. Profesora zasługuje na taką hipokryzję?
Sądzę , że to był ojcowski czy może braterski pocałunek. Pan Wojciech bardzo kochał dzieci. Zawsze to dostrzegałem i nikt mi nie wyrwie z serca szacunku do p. Wojciecha. On naprawdę kochał ludzi, ale nie był kochliwy. To był prawy Człowiek. Dziękuję władzom Dzielnicy za nadanie ulicy im. Braci Zawadzkich.
Zbigniew Prokop
uczeń Profesora w latach 1947 - 1952

REKLAMA

# Ilona

02.12.2015 12:25

I bardzo dobrze, że pani Koczwarska przemówiła. Przynajmniej ona jedna zdobyła się na odwagę. Nauczyciele w gimnazjum im. Zawadzkiego od dawna szeptali, że prędzej czy później ta sprawa wybuchnie, a więc też wiedzieli.

 AnnaMaria1960

02.12.2015 18:28

"Przemówiłam" po nadaniu nazwy Braci Zawadzkich ulicy prowadzącej do szkoły 257, której małoletnie uczennice były molestowane w bibliotece prowadzonej po wojnie przez Zawadzkich. Uhonorowanie osób przejawiających zachowania pedofilskie ( zwłaszcza Antoniego Zawadzkiego) i niesłuszne przypisanie braciom przez TPW Białołęka części zasług (np założenia koła Macierzy Szkolnej) wywołało mój sprzeciw.
Jak wcześniej pisałam w komentarzu do artykułu, jaki ukazał się w "Echu" głównym sprawcą molestowania był młodszy z braci - Antoni, co zostało przemilczane w artykule, a wszystkie czyny przypisał autor Wojciechowi.
Rozumiem oburzenie dawnych uczniów Wojciecha Zawadzkiego, głównie mężczyn, znających go z przełomu lat 40/50 ze szkoły przy Polfie, dla których stał się idolem i którzy nie doświadczyli tego, co dziewczynki przychodzące do biblioteki. Przyznaję, Wojciech Zawadzki wydawał się bardzo życzliwym nauczycielem, ale w stosunku do mojej osoby pokazał także inne oblicze. Celibat niestety powoduje zaburzenia psychiki nawet u bardzo porządnych ludzi.
Nie spodziewam się zrozumienia od osób, które uważają, że pisanie przez 60 letniego mężczyznę kartki pocztowej z prośbą o spotkanie,całowanie w usta i przytulanie 12-latki, to wyraz ojcowskiej życzliwości. Czy podpisany pod komentarzem Pan Zbigniew Prokop zgłosiłby w latach 70-tych na milicję fakt molestowania swojej córki przez szanowanego powszechnie
sąsiada?
Co do wspomnień o braciach Zawadzkich spisanych przez Pana Zbigniewa Prokopa to z pewnością autor wiernie odtworzył przekazane mu przez braci, a głównie przez Antoniego Zawadzkiego informacje. Niestety część z nich nie jest prawdziwa. Szkoda, że nawet nie próbowano ich zweryfikować w oparciu o inne źródła, jak chciażby o dokumenty pozostawione przez samego Wojciecha Zawadzkiego. Na przykład jeśli chodzi o podawaną liczbę ponad 200 uczniów tajnych kompletów. Wojciech Zawadzki podawał, że uczniów było 46. Potwierdzają tę liczbę także wywiady z samymi uczniami zebrane przez Panią Wandę Walkowiak badającą zagadnienie tajnych kompletów w Wiśniewie.

# ***Kama

09.12.2015 12:53

Wszyscy wiedzieli że nauczyciel Antoni Zawadzki napastuje dziewczęta. W latach 60-70 mieszkalismy w Piekiełku. Chodziłam tam do szkołypodstawowej. Dobrze pamietam jak "profesor" zalecał sie do starszych uczennic. Kiedyś bylismy z nim na wycieczce. Chłopcy w coś grali a my siedziałysmy na trawie. w pewnej chwili zauważyłyśmy ze Zawadzki lezy na polanie rozebrany do naga. Uciekłysmy do pobliskich krzaków i czekałysmy aż sie ubierze. To wstyd dla dzielnicy że taki zboczeniec ma swoja ulię i to obok szkoły.

REKLAMA

# Klio

09.12.2015 23:37

Ten artykuł po pierwsze zaburzył proporcje o braciach. Po drugie cała sprawa zaczyna byc oderwana od faktów. Dzielnica powinna pomyslec (teraz ma co innego na głowie) o jakiejs konferencji nt. Polskiej Macierzy Szkolnej i jej postaci, takze akceptujac glosy krytyczne - jesli beda odpowiednio udokumentowane. Nigdy nie ma jednej prawdy o człowieku. Zarzuty wobec dowództwa Powstania Warszawskiego o np. nieodpowiedzialność maja swoja wage, tym niemniej byli to też bohaterowie. Coraz bardziej skłaniam sie ku temu, ze przedszkola i szkoły podstawowe powinny byc raczej im. Krasnala Chałabały. Patron jest wazny, gdy sie go poznaje. Poznanie wymaga zrozumienia, zrozumienie pewnej dojrzałosci i wiedzy.

 AnnaMaria1960

12.12.2015 09:09

"Klio", zgadzam się z Tobą, nazwanie ulicy np. Bibliotekarzy nie wywołałoby takich kontrowersji, a uczciłoby dziełalność prowadzoną na tym terenie przez Towarzystwo Przyjaciół Osiedla Srebrna Góra-Wiśniewo i Okolic, Koło Polskiej Macierzy Szkolnej, braci Zawadzkich oraz wszystkie zaangażowane w tę działalność osoby.
Moim zdaniem potrzebna jest szersza, ogólnodostępna platforma, która gromadziłaby wiedzę o Białołęce z różnych źródeł. Zaczątki już są - to Wirtualne Muzeum Białołęki Fundacji Ave.

# *krystyna*s.b.

12.12.2015 09:46

Wpis ten kieruję do Pana Krzysztofa Katnera Redaktora Naczelnego lokalnej gazety "Echo Białołęckie"z prośbą, aby zwrócił uwagę swojemu współpracownikowi , dziennikarzowi Przemysławowi Burkiewiczowi i jego koleżance Annie Koczwarskiej na to , że pisanie nieprawdy i manipulacja faktami nie uwiarygodnią zarzutu kierowanego pod adresem Wojciecha Zawadzkiego , a umniejszają powagę i wiarygodność ww. gazety
Pani Anna Koczwarska usiłuje pomniejszyć wielkość zasług Wojciecha Zawadzkiego
posługując się nieprawdą i manipulacją
1. Pani A. Koczwarska twierdzi, że Wojciech Zawadzki miał tylko 46 uczniów na tajnych kompletach , a nie podawaną liczbę ponad 200 uczniów .
Co do wspomnień o braciach Zawadzkich spisanych przez Pana Zbigniewa Prokopa to z pewnością autor wiernie odtworzył przekazane mu przez braci, a głównie przez Antoniego Zawadzkiego informacje. Niestety część z nich nie jest prawdziwa. Szkoda, że nawet nie próbowano ich zweryfikować w oparciu o inne źródła, jak chciażby o dokumenty pozostawione przez samego Wojciecha Zawadzkiego. Na przykład jeśli chodzi o podawaną liczbę ponad 200 uczniów tajnych kompletów. Wojciech Zawadzki podawał, że uczniów było 46. Potwierdzają tę liczbę także wywiady z samymi uczniami zebrane przez Panią Wandę Walkowiak badającą zagadnienie tajnych kompletów w Wiśniewie. AnnaMaria1960
W życiorysie napisanym w 1949 r. przez samego Wojciecha Z. czytamy : (...)" Łącznie w latach 1942-43; 1943-44 na komplet uczęszczało 46 uczniów . Równocześnie prowadziłem komplety historii i geografii dla uczniów szkół powszechnych w kilku grupach / ok. 100 dzieci / . Po powrocie z wysiedlenia / gdzie również prowadziłem komplet gimnazjalny/ (...) "
Źródło : Życiorys Wojciecha Zawadzkiego. Archiwum Kuratorium Oświaty w Warszawie, ul Ogrodowa 8
Chodzi o okres od listopada 1944 do marca 1945 , kiedy W. Zawadzki przebywał w Byczkach pod Skierniewicami , gdzie również prowadził komplety.
Liczba uczniów tajnych kompletów została określona na ok. 200 / 46 uczniów gimnazjum, ok. 100 szkoły podstawowej i uczniowie w Byczkach/ , żadna publikacja nie podaje liczby ponad 200, liczbę ponad 200 wymyśliła Pani A. Koczwarska.
(...) "Przez tajne nauczanie, obejmujące również 6 i 7 klasy szkoły podstawowej, przewinęło się około 200 uczniów(...)." Źródło: Bronisława Romanowska - Mazur, Czas próby, Muzeum Historyczne w Legionowie, Legionowo 2010, s.445

# *krystyna*s.b.

12.12.2015 09:49

Wpis ten kieruję do Pana Krzysztofa Katnera Redaktora Naczelnego lokalnej gazety "Echo Białołęckie"z prośbą, aby zwrócił uwagę swojemu współpracownikowi , dziennikarzowi Przemysławowi Burkiewiczowi i jego koleżance Annie Koczwarskiej na to , że pisanie nieprawdy i manipulacja faktami nie uwiarygodnią zarzutu kierowanego pod adresem Wojciecha Zawadzkiego , a umniejszają powagę i wiarygodność ww. gazety
Pani Anna Koczwarska usiłuje pomniejszyć wielkość zasług Wojciecha Zawadzkiego
posługując się nieprawdą i manipulacją
2.. P. W. Zawadzki (...) po wielu przerwach w nauce, po wojnie, w 1956r. w wieku 42 lat uzyskał dyplom ukończenia studiów I stopnia (dzisiejszy licencjat) - nie miał więc pełnych, formalnych kwalifikacji, aby nauczać w szkołach średnich. 27.07.2015 09:58 AnnaMaria1960
Wojciech Zawadzki posiadał dyplom pierwszego stopnia studiów wyższych ukończonych na Uniwersytecie Warszawskim / dyplom otrzymał 13.03 .1956 r /, który dawał pełne uprawnienia do nauczania języka polskiego w szkołach średnich .
W dn. 16.12 1953 r. została wysłana pozytywna opinia poufna z propozycją wydania Wojciechowi Zawadzkiemu dyplomu , następnie w dn.18.12.1953 r. poufna notatka dotycząca wydania dyplomu . Źródło: dokumenty Archiwum Kuratorium Oświaty w Warszawie.
W 1974 r. Wojciech Z. otrzymał Złotą Odznakę ZNP oraz Złoty Krzyż Zasługi. Takie wyróżnienia mógł otrzymać jedynie nauczyciel z pełnymi kwalifikacjami.
3. P. Anna K. napisała ,że W.Z. skończył studia mając 42 lata , pozostawiając tę informację bez komentarza , co jest manipulacją , gdyż może ona sugerować , że sytuacja zaistniała z powodu zaniedbań ze strony Wojciecha Z.
Tymczasem w życiorysie Wojciech Z. wyjaśnił , że z powodu ciężkiej choroby przerwał naukę w Prywatnym Gimnazjum Humanistycznym Towarzystwa Szkoły Mazowieckiej . Naukę kontynuował w Gimnazjum dla Dorosłych przy ul. Brackiej 18 , które ukończył jako ekstern w 1934 r. uzyskując maturę. Choroba utrudniła W.Z. studia uniwersyteckie, które rozpoczął w r. akademickim 1934/35 na Filologii Polskiej Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Zły stan zdrowia i wojna spowodowały , że skończył studia w wieku 42 lat.
Żródło: Mój życiorys, 2.03.1956 r. Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego

# *krystyna*s.b.

12.12.2015 09:51

Wpis ten kieruję do Pana Krzysztofa Katnera Redaktora Naczelnego lokalnej gazety "Echo Białołęckie"z prośbą, aby zwrócił uwagę swojemu współpracownikowi , dziennikarzowi Przemysławowi Burkiewiczowi i jego koleżance Annie Koczwarskiej na to , że pisanie nieprawdy i manipulacja faktami nie uwiarygodnią zarzutu kierowanego pod adresem Wojciecha Zawadzkiego , a umniejszają powagę i wiarygodność ww. gazety
Pani Anna Koczwarska usiłuje pomniejszyć wielkość zasług Wojciecha Zawadzkiego
posługując się nieprawdą i manipulacją
4. P. Anna Koczwarska napisała , że Wojciech Zawadzki nie miał tytułu profesora
P. W. Zawadzki nie miał tytułu profesora (...) 27.07.2015 09:58 AnnaMaria1960
Pani A. Koczwarska powinna wiedzieć, że profesor z tytułem naukowym nie naucza w liceum, ale na uczelni. Profesor jest również tytułem używanym zwyczajowo wobec nauczycieli szkół średnich.
5. Widzę, że nastapiła powszechna mobilizacja d. uczniów pana Zawadzkiego z lat 40-50, głównie ze szkoły przy Polfie. Z niektórymi osobami miałam okazje pracować w tej firmie. Nie podważam ich osobistych ocen osoby p. W. Zawadzkiego, chociaz mam wrażenie jakby wszystkie wypowiedzi napisane zostały jedną i tą samą ręką. 27.07.2015 09:58 AnnaMaria1960
Wspomnienia umieszczone na stronie internetowej napisane zostały przez osoby , które pod nimi podpisały się imieniem i nazwiskiem , są to absolwenci różnych szkół w których uczył W.Z. , również czytelnicy Biblioteki.
Na 20 wspomnień tylko 5 pochodzi od uczniów szkoły przy Polfie . Głównie byłoby wówczas , gdyby z liczby 20 przynajmniej 11 wspomnień pochodziło od uczniów szkoły przy Polfie.
więcej na forum

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

City Break
City Break

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe